poniedziałek, 30 września 2013

Stulejka - męski problem.


Cierpi na nią nawet 12 proc. mężczyzn. Dużych i tych całkiem malutkich, którzy prawdziwymi mężczyznami dopiero się staną. 


Żołądź, czyli główka prącia, okryta jest napletkiem – płatem skóry, z otworkiem na końcu. U noworodków i małych dzieci otworek ten jest minimalny, co sprawia, że napletka zazwyczaj nie da się odciągnąć. Z każdym kolejnym miesiącem życia otworek się powiększa i rozluźnia. Po osiągnięciu dojrzałości płciowej, prawidłowy napletek cofa się, żeby całkowicie odsłonić żołądź. Podczas gdy u niemowląt stulejka jest rzeczą całkowicie naturalną, tak już około 3-go roku życia napletek powinien być na tyle elastyczny, by móc całkowicie odsłonić żołądź.

Rozróżnia się dwa typy stulejek – w pierwszym przypadku napletek jest zbyt długi i rozciągnięty (między żołędzią a napletkiem może więc gromadzić się mocz, co grozi infekcjami i podrażnieniami), natomiast w drugim - za krótki i zbyt mocno przylegający do żołędzi (zdarza się, że stulejka jest na tyle poważna, że mężczyzna ma duże problemy z normalnym oddawaniem moczu, a lekarz nie jest w stanie wprowadzić zgłębnika).

Do niedawna stulejkę uważano wyłącznie za wadę wrodzoną. Obecnie wiadomo, że część stulejek jest nabyta i może pojawić się w każdym wieku. Główne powody powstawania stulejki nabytej to:

*nieprawidłowa pielęgnacja niemowlaka,
*niewłaściwe nawyki higieniczne,
*stany zapalne cewki moczowej, żołędzi i napletka,
*komplikacje cukrzycowe.

W przypadku stulejki wrodzonej, im szybciej zostanie zdiagnozowana, tym lepiej. Badanie stulejki nie jest bolesne, jednak u dzieci o jego przebiegu i ewentualnym leczeniu powinni na bieżąco być informowani rodzice.

Patologią często towarzyszącą stulejce jest za krótkie wędzidełko, które również może powodować problemy w odprowadzaniu napletka lub być powodem wyginania ku dołowi główki prącia w stanie wzwodu.

Badania statystyczne wykazują, że stulejka i za krótkie wędzidełko to bardzo powszechny problem na całym świecie - dotyczy od 8 do 12 proc. wszystkich mężczyzn nieobrzezanych po urodzeniu.

Leczenie stulejki zwykle polega na przeprowadzeniu zabiegu chirurgicznego (ze względu na mocne unerwienie prącia często w znieczuleniu ogólnym). Z operacją na pewno nie można zwlekać w przypadku stulejki uniemożliwiającej prawidłowe oddawanie moczu oraz przy powtarzających się poważnych zapaleniach pod napletkiem. Czasem konieczne bywa obrzezanie, czyli całkowite usunięcie napletka, zwłaszcza jeśli jest on pokryty bliznami. Po zabiegu pacjent musi dbać o higienę oraz zgłaszać się na regularne kontrole.

Stulejka może być przyczyną wielu komplikacji zdrowotnych:


W większości przypadków osoby ze stulejką nie mogą prowadzić prawidłowego życia seksualnego. Niemożność odprowadzenia napletka lub jakiekolwiek utrudnienia z jego ściągnięciem powodują dużą bolesność przy każdej próbie podjęcia współżycia.
Próba współżycia lub ściągnięcia napletka na siłę może doprowadzić do jego uwięźnięcia w rowku zażołędnym (bez możliwości powrotu), czyli do powstania załupka (paraphimosis). Stan taki wymaga natychmiastowej interwencji chirurgicznej, gdyż grozi martwicą prącia.
Stulejka całkowita uniemożliwia utrzymanie prawidłowej higieny intymnej. Nie wymywanie podczas codziennej toalety spod napletka jego wydzieliny, czyli mastki, oraz złogów rozkładającego się moczu powoduje częste stany zapalne cewki moczowej, dróg moczowo-płciowych i prostaty. Udowodniono, że częste stany zapalne dróg moczowych są bezpośrednią przyczyną raka prącia u mężczyzn oraz raka szyjki macicy u partnerek seksualnych mężczyzn ze stulejką lub nieposiadających prawidłowych nawyków higienicznych.
Stulejka częściowa lub całkowita ma zazwyczaj tendencje do powiększania się, tzn. w wyniku prób ściągnięcia napletka lub napięcia w trakcie erekcji dochodzi do powstawania mikropęknięć na powierzchni napletka (często niewidocznych gołym okiem), które bliznowacieją i powodują coraz mocniejsze zwężanie ujścia napletka. W skrajnych przypadkach spotyka się osoby ze stulejką uniemożliwiającą oddawanie moczu lub powodującą powstawanie efektu „balonika”" przy próbie oddawania moczu.
Istotne są również problemy psychologiczne. Nastolatkowie w okresie dojrzewania i młodzi mężczyźni w sposób szczególnie wrażliwy traktują wszystkie sprawy związane z narządami płciowymi. „Inność”, „patologia” - stwierdzane u siebie przez dojrzewającego chłopca są źródłem różnych zahamowań i problemów natury emocjonalnej. Dlatego ważną rolę odgrywa w tym zakresie właściwa edukacja rodziców oraz opieka pediatryczna i położnicza w okresie wczesnodziecięcym.

W wielu krajach i kulturach praktykuje się obrzezanie (usunięcie części napletka) niemowląt płci męskiej. Przykładowo w Stanach Zjednoczonych, w poprzednich dziesięcioleciach praktykowano ten zabieg u wszystkich chłopców, bez względu na opinię i zgodę rodziców. Obecnie ponad 60 proc. rodziców chłopców w tym kraju dalej decyduje się na wykonanie tego zabiegu w kilka dni po urodzeniu. Zabieg jest łatwy i - ze względu na niewielkie jeszcze unerwienie napletka u noworodków - praktycznie niebolesny. Usunięcie napletka w kilka dni po urodzeniu gwarantuje, że problem stulejki w przyszłości się nie pojawi. Pielęgnacja obrzezanego chłopca jest prosta i nie wymaga szczególnego omówienia. W Europie obrzezanie dzieci jest jednak zabiegiem rzadko stosowanym, wywołuje nawet opory światopoglądowe. Dlatego też tak ważna jest na prawidłową pielęgnacja chłopców w pierwszych latach życia.

W przypadku niemowląt i małych dzieci do ukończenia 3 roku życia niemożliwość odsunięcia napletka do rowka zażołędnego uważa się za stan fizjologicznie prawidłowy, zazwyczaj nie spowodowany stulejką. Noworodki płci męskiej w większości przypadków przychodzą na świat z napletkiem mocno sklejonym mastką z żołędzią prącia. W żadnym przypadku nie wolno na siłę odsuwać napletka. Tego typu działania są bezpośrednim powodem powstania właściwej stulejki, gdyż pęknięty napletek bliznowacieje i ulega zwężeniu.

Prawidłowa pielęgnacja chłopca powinna wyglądać w sposób następujący:

Do ukończenia pierwszego roku życia w żadnym przypadku nie próbujemy odsuwać napletka. Przez pierwsze miesiące lub nawet lata życia chłopca mastka sklejająca napletek z żołędzią powinna ulegać powoli samoistnemu wymywaniu i rozpuszczaniu. Zabiegi higieniczne ograniczamy do codziennej kąpieli, obmywania prącia z zewnątrz (bez ściągania napletka) i dbania o to, aby nie doszło do zakażenia napletka lub cewki moczowej resztkami kału.
Po ukończeniu 1 roku życia co dwa, trzy miesiące próbujemy w czasie kąpieli ściągnąć chłopcu napletek. Uważamy, żeby czynność tę wykonywać bardzo delikatnie i nie sprawiać dziecku bólu. Jeżeli ściągnięcie napletka powiedzie się, żołądź wymywamy dokładnie z resztek mastki.
Jeżeli do ukończenia 3 roku życia nie uda się zsunąć chłopcu napletka, powinno się zasięgnąć porady urologa lub chirurga dziecięcego. Wyłącznie specjalista może ocenić, co jest powodem zaistniałego stanu - sklejenie napletka z żołędzią czy stulejka. W pierwszym przypadku lekarz dokona odklejenia napletka, a w drugim prawdopodobnie zaproponuje leczenie chirurgiczne. Oba zabiegi wykonuje się u dzieci w znieczuleniu, zabieg usunięcia stulejki - bezwzględnie w znieczuleniu ogólnym. W niewielkim procencie przypadków lekarz może zadecydować o próbie podjęcia leczenia stulejki sterydami (podawanymi w maści). Leczenie takie jest możliwe wyłącznie u małych dzieci (odpowiednia podatność skóry na leki hormonalne) i tylko z lekką stulejką (niewielkim zwężeniem ujścia napletka). Mimo, że pozwala uniknąć stresującego dla dziecka zabiegu chirurgicznego, nie daje jednak gwarancji pełnego wyleczenia i zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia tej patologii w późniejszym wieku. Pamiętajmy, że im wcześniej poddamy dziecko zabiegowi, tym będzie on dla niego mniej stresujący i bolesny.
Bez względu na wiek chłopca powinniśmy natychmiast udać się do urologa lub chirurga dziecięcego w przypadku wystąpienia stanu zapalnego (opuchnięcie prącia, zaczerwienienie). Lekarz prawdopodobnie dokona odklejenia napletka i zleci dalsze leczenie antybiotykiem w maści.

Bardzo ważne w profilaktyce stulejki są właściwe nawyki higieniczne. Po odklejeniu napletka (samoczynnym lub przez lekarza) pamiętamy, aby codziennie przy każdej kąpieli odsuwać dziecku napletek i wymywać żołądź z resztek mastki i moczu. Chłopca uczącego się samodzielnie załatwiać, instruujemy, że przy każdorazowym oddawaniu moczu należy odsłonić żołądź. Nawyk ten dodatkowo zapobiegnie powstawaniu stanów zapalnych narządów płciowych, odkładaniu się nadmiaru mastki i ponownemu sklejeniu napletka z żołędzią. Starsze dzieci, samodzielnie myjące się, instruujemy o konieczności codziennego ściągania napletka i wymywania żołędzi.

Często u chłopców i mężczyzn, którzy nie odciągają napletka przy oddawaniu moczu i nie wymywają żołędzi podczas codziennej kąpieli, dochodzi do powstawania stanów zapalnych, spowodowanych odkładającą się mastką, wymieszaną ze złogami rozkładającego się moczu. Są one bezpośrednią przyczyną bliznowacenia napletka i powstawania stulejki wtórnej. Mastka i złogi rozkładającego się moczu są idealną pożywką dla bakterii. Mężczyźni tacy w sposób szczególny są narażeni na wystąpienie raka prącia, a ich partnerki seksualne - raka szyjki macicy.

Prawidłowa pielęgnacja dziecka zmniejsza ryzyko powstania stulejki w wieku dojrzewania, jednak nie daje całkowitej pewności, że do tego typu komplikacji nie dojdzie. U nastolatków narządy płciowe ulegają rozrostowi, a pojawiające się pierwsze świadome erekcje mogą ujawnić problem, którego wcześniej nie dało się zauważyć. Bardzo często bowiem stulejka polega na tym, że w stanie spoczynku napletek daje się odprowadzić do rowka zażołędnego, a w stanie wzwodu członka nie jest to możliwe lub powoduje ucisk żołędzi i ból.
Ważne jest, aby położne i lekarze już w okresie wczesnego dzieciństwa uświadomili rodzicom, że w późniejszych latach taki problem może się pojawić. Czujność i partnerski stosunek rodziców do swoich dzieci pozwoli na wczesne zdiagnozowanie nieprawidłowości u nastolatka. Pamiętajmy, że u młodych ludzi, pozbawionych dobrego kontaktu z rodzicami, stwierdzenie stulejki może powodować różne zahamowania i być przeżywane nawet w kategoriach tragedii.

Leczenie stulejki polega na przeprowadzeniu zabiegu chirurgicznego, który można wykonać zarówno w warunkach szpitalnych, jak i ambulatoryjnych, w znieczuleniu miejscowym lub ogólnym. Znieczulenie ogólne jest absolutnie zalecane w przypadku zabiegu u dzieci.

Wszystkie istniejące metody korekcji stulejki można podzielić na dwie grupy: plastyka napletka lub obrzezanie. Zabieg plastyczny polega na takim poszerzeniu ujścia napletka, aby zachować jego pełną funkcjonalność po operacji. Napletek po wykonaniu korekcji przykrywa żołądź w całości i wygląd penisa pacjenta niczym się nie różni od wyglądu penisa zdrowego, nieoperowanego mężczyzny. Istnieją różne modyfikacje tej metody, ale podstawowa idea zabiegu polega na wykonaniu niewielkich nacięć wzdłuż osi prącia i ich poprzecznym zszyciu. Zalecana jest w przypadkach, gdy zwężenie napletka nie jest duże. Istnieje wiele odmian zabiegów plastycznych preferowanych przez różnych lekarzy.
Wykonanie plastyki często nie rozwiązuje do końca problemu, gdyż okazuje się, że wykonane poszerzenie jest za małe albo powstałe w wyniku cięcia blizny powodują po pewnym czasie ponowne zwężenie napletka. Dlatego coraz częściej jako metodę dającą gwarancję całkowitego wyleczenia ze stulejki stosuje się obrzezanie. Polega ono na wycięciu pierścienia zwężającego wraz z częścią lub całością napletka. Po wykonaniu takiego zabiegu żołądź jest całkowicie lub częściowo odsłonięta - zarówno w stanie spoczynku jak i w stanie wzwodu. Obrzezanie łączone jest zazwyczaj z usunięciem lub wydłużeniem wędzidełka.

W zależności od tego, ile napletka jest usuwane i od tego, czy usuwa się bardziej wewnętrzną czy zewnętrzną jego blaszkę, amerykańscy urolodzy wyróżnili cztery podstawowe rodzaje obrzezania, określane kombinacją dwóch słów - high albo low oraz tight albo loose:

Jeśli usunie się więcej zewnętrznej blaszki napletka niż wewnętrznej, mamy do czynienia z obrzezaniem typu high.
Jeśli usunie się więcej wewnętrznej blaszki napletka niż zewnętrznej, mamy do czynienia z obrzezaniem typu low.
Jeśli usunie się dużą część napletka, mamy do czynienia z obrzezaniem typu tight (potocznie określane obrzezaniem całkowitym).
Jeśli usunie się niewielką część napletka, mamy do czynienia z obrzezaniem typu loose (potocznie określane obrzezaniem częściowym).
W rezultacie istnieją cztery możliwe kombinacje obrzezania:

Typu high and tight (całkowicie usunięty napletek, żołądź całkowicie odsłonięta, blizna po zabiegu jest oddalona od żołędzi).
Typu high and loose (blizna widoczna na napletku przykrywającym częściowo żołądź).
Typu low and tight (blizna usytuowana jest blisko rowka zażołędnego, tworząc często - jako niepożądany efekt uboczny - niezbyt estetyczną fałdkę pod żołędzią).
Typu low and loose (w stanie spoczynku większa część żołędzi jest przykryta napletkiem, a blizna znajduje się na wewnętrznej części napletka).
Ważne jest, aby przed wykonaniem zabiegu lekarz omówił dokładnie z pacjentem technikę korekcji. W przypadku niektórych stanów chorobowych może okazać się, że wykonanie zabiegu plastycznego jest niemożliwe i konieczne jest obrzezanie. Wielu pacjentów może mieć pewne opory związane z taką koniecznością. Zwróćmy jednak uwagę, że w skali całego świata około 35-40 proc. mężczyzn jest obrzezanych (z powodów religijnych, estetycznych czy zdrowotnych). W Europie odsetek ten jest mniejszy (około 20 proc.), ale z roku na rok rośnie. Bycie obrzezanym w dzisiejszym świecie absolutnie nie świadczy o wyznawanej religii czy jakimkolwiek światopoglądzie. Obrzezanie jest zabiegiem leczniczym i w przypadku osób mających stulejkę jest często absolutnie koniecznym rozwiązaniem.

Po wykonaniu korekcji stulejki (bez względu na zastosowany rodzaj zabiegu) osoby dorosłe powinny przynajmniej przez miesiąc powstrzymać się od jakichkolwiek form aktywności seksualnej. Całkowite gojenie i zanikanie blizn może trwać nawet do roku, jednak współżycie można podjąć już po miesiącu. W pierwszym etapie gojenia zaleca się robienie opatrunków tak, aby penis był uniesiony do góry (obcisłe slipy, plaster podtrzymujący opatrunek). Ułożenie takie przyspiesza gojenie i zmniejsza ryzyko wystąpienia krwotoków.

Przez pierwszych kilka tygodni osoby obrzezane uskarżają się na nieprzyjemne odczucia związane z ocieraniem się żołędzi o bieliznę. Nadwrażliwość żołędzi jest skutkiem nieleczonej długo stulejki. Przechodzi sama, a w okresie przejściowym można stosować maści natłuszczające w celu zmniejszenia nieprzyjemnych doznań (np. alantan w maści, kremy glicerynowe itp.).

Obrzezanie w zasadzie jest zabiegiem bezpiecznym i nie grozi żadnymi powikłaniami. Penis pozbawiony napletka jest w pełni funkcjonalny, a powierzchnia żołędzi szybko przystosowuje się do odbierania stałych bodźców dotykowych. Należy również wspomnieć o pewnych zdrowotnych zaletach obrzezania. W społeczeństwach, w których obrzezanie jest praktykowane u wszystkich lub u większości mężczyzn, praktycznie nie notuje się występowania stanów zapalnych dróg moczowo-płciowych, raka penisa i raka szyjki macicy u kobiet.

Ponieważ na rynku wciąż brakuje odpowiedniej literatury uświadamiającej rodziców i młodych chłopców na temat stulejki i innych patologii w zakresie narządów płciowych, warto sięgnąć do witryn internetowych, które omawiają problem dokładnie i często umożliwiają wymianę opinii i uzyskanie pomocy ze strony innych:

www.stulejka.com - najlepsza chyba polska strona o stulejce i innych schorzeniach, zawiera rozbudowane FAQ i prężnie działające forum czytelników;
www.circlist.com - strona w języku angielskim o obrzezaniu, technikach zabiegu, omawia problem bardzo dogłębnie, zawiera linki do innych stron o stulejce i obrzezaniu;
www.male-initiation.net - strona w języku angielskim, edukacyjna, bogate źródło wiedzy o stulejce i innych patologiach.


niedziela, 29 września 2013

Zaniedbany kręgosłup.


Dzisiaj poruszę temat, o którym większość z nas zapomina.

Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak ogromne znaczenie dla zdrowia ma kręgosłup. Można powiedzieć, że po nim poznajemy, na jakim poziomie wygląda sprawność fizyczna człowieka.

Chory kręgosłup = chory człowiek

"Kręgosłup jest podstawą, na której utrzymuje się wszystko, z czego składa się ciało człowieka. Bardzo często w czasie różnorodnych ruchów występują minimalne przemieszczenia kręgów. Mięśnie wokół przemieszczonego kręgu stają się sztywne i to przeszkadza kręgowi wrócić na prawidłowe miejsce. Zaczyna się proces powolnego zapalenia nerwu i mięśnia, które powoduje ból, a także ograniczenie ruchliwości.

Przemieszczony kręg uciska nie tylko nerw, ale także naczynia krwionośne, które są powiązane z mięśniami i
konkretnymi organami ciała. Jeśli nerw przez długi okres czasu jest uciśnięty, to w organie, którym on "kieruje", rozwijają się ciężkie do wyleczenia patologie."

Przemieszczenia poszczególnych kręgów bardzo często powodują przeróżne dolegliwości i choroby. Do takich, które powstają poprzez nieprawidłowe przemieszczenia kręgów szyjnych należą między innymi: alergia, głuchota, choroby oczu, różnorodne egzemy, choroby gardła, choroby tarczycy.

Przemieszczenia kręgów piersiowych powodują: astmę, bóle rąk i pleców, choroby pęcherzyka żółciowego, choroby wątroby, owrzodzenie żołądka i dwunastnicy, choroby nerek, choroby skóry.

Najczęściej jednak spotykane są problemy z odcinkiem lędźwiowym. Nieprawidłowe ułożenie odcinka lędźwiowego bardzo często jest przyczyną: hemoroidów, choroby pęcherza moczowego, rozregulowanie cyklu miesiączkowego, impotencji, bólów w kolanach, "zimnych" nóg czy skurczów w mięśniach nóg.

Brak zainteresowania swoim kręgosłupem powoduje, że na świecie mamy już mnóstwo skutków ubocznych. Według światowych statystyk, co dziesiąty uczeń w Ameryce nosi okulary, jest alergikiem, cierpi na bóle głowy, brzucha, chroniczne przeziębienia, brak koncentracji umysłowej. Przyczyną tych dolegliwości (i jeszcze wielu innych) jest fatalny stan kręgosłupa rosnącego pokolenia. Zaniedbując kręgosłup od wczesnego dzieciństwa, nie zdajemy sobie sprawy z tego, że przyczyniamy się w ten sposób do większości
trapiących nas chorób w wieku dojrzałym i dlatego, żeby odzyskać utracone zdrowie, należy w pierwszej kolejności zająć się swoim kręgosłupem.

Można powiedzieć, że to na tyle. Te kilka akapitów, to kwintesencja tego, co najważniejsze. Możliwe, że jesteś osobą, która już to znała. Jeśli było inaczej, masz możliwość dzisiaj zaobserwowania w swoim otoczeniu, czym tak naprawdę jest ludzki kręgosłup.

Spójrz na  kręgosłup swój i swoich najbliższych.


sobota, 28 września 2013

Jak działa mózg?


Mózg składa się z około 100 miliardów neuronów – podstawowych komórek nerwowych. To dzięki nim myślimy, czujemy i działamy. 


,,Idziesz wolno po pustej plaży. Południowe słońce mocno  przypieka Twoją skórę. Pod stopami czujesz gorący piasek. Widzisz bawiące się w oddali  dzieci. Słyszysz krzyki mew krążących nad plażą.
Musisz zmrużyć oczy, bo razi Cię odbijające się w wodzie słońce.  Wyraźny, spokojny szum fal działa na Ciebie relaksująco. Łagodny wiatr muska Twoją twarz i owiewa ciało. Z drogi w pobliżu dobiega narastający warkot motocykla.''

By zrozumieć ten opis, wewnętrznie widziałeś, słyszałeś i czułeś to,  co właśnie przeczytałeś. Działo się to bez udziału Twojej woli,  automatycznie.  Ta rzeczywistość zaistniała w Twojej wyobraźni, poruszyła
znajome odczucia. Ten opis wywołał rezonans w Twoim umyśle,  zaistniał w Twoim wnętrzu.

Tak właśnie odbieramy rzeczywistość.  Pozwalamy, by nas dotykała i w efekcie nas kształtowała. 

Materialna struktura mózgu nie jest nam dana raz na zawsze. Ciągle powstają i rozwijają się nowe połączenia i ciągle też ulegają pomniejszeniu i zanikają.

W dzieciństwie, i w pewnym stopniu również w młodości, ilość połączeń między neuronami wzrasta dzięki naturalnym procesom rozwojowym.Jeśli są wykorzystywane i wzmacniane, zostają na trwale włączone w strukturę mózgu.

Dzieciństwo to okres, w którym buduje się fizyczną strukturę mózgu. Z wykorzystaniem tej struktury odbywa się i będzie się odbywać w przyszłości myślenie, odczuwanie, uczenie się.

Nieużywane neurony zanikają bezpowrotnie. Dlatego dzieciństwo to szczególnie ważny okres w życiu. Zaległości z tego okresu nadrabia się z trudem lub nawet jest to niemożliwe.

W życiu dorosłym nie ma już okresów burzliwego rozwoju mózgu. Komórki nerwowe zanikają i często są dodatkowo niszczone przez stres czy zanieczyszczenia środowiskowe.

Jednak w każdym wieku to właśnie intensywna praca umysłu powoduje, że pojawia się coraz więcej dendrycznych rozgałęzień. Dzięki procesom uczenia się wytwarzane są nowe połączenia synaptyczne.
Im intensywniej używamy mózgu tym bardziej on „rośnie”. Później te połączenia są układane w taki sposób, by wzrosła efektywność myśli. Układ ten zmienia się przez całe nasze życie!

Uczenie się to rozbudowa mózgu – naszej fizycznej bazy postrzegania i rozumienia świata. Opierając się na wyjściowych wzorach, w każdym momencie, poprzez dalsze uczenie się formujemy coraz bardziej skomplikowane sieci nerwowe.

Doskonalące się sieci umożliwiają dalsze poszerzanie naszego pojmowania i naszych umiejętności. To, w jakim kierunku i z jaką intensywnością przebiega ten rozwój, zależy od nas. Sami projektujemy i budujemy nasz własny układ nerwowy.

Dokonuje się to dzięki temu, że wykazujemy aktywność – zdobywając wiedzę, pracując, bawiąc się. Dzieje się to poprzez nasze zmysły, uczucia i ruch. Dzieje się to w taki sposób i w takim zakresie, aby nasz umysł mógł sprostać naszym wymaganiom, przekonaniom i wyzwaniom.

MINITRENING

Wyrazy z wyrazu

Przebieg ćwiczenia:
Wybierz długi wyraz np.: pomidoreczek supermarket, lokomotywa,  parostatek, kwiatuszek, rzeczpospolita, karambol, szarlotka  i utwórz z niego jak najwięcej innych wyrazów.  Na przykład z wyrazu pomidoreczek można utworzyć nie tylko:  pomidor i czek, ale również pod, por, mop, Mirek, dok, doczek,  dom, rok, roczek, czop, zero, kod, kir, Romek i wiele innych.

Wersje:
Łatwa:
Wyraz źródłowy (np. pomidoreczek) jest zapisany – widzisz go. Wyrazy tworzone - zapisujesz.

Trudniejsza:
Wyraz źródłowy jest wyobrażony – nie widzisz go przed sobą,  tylko w wyobraźni.
Wyrazy tworzone - zapisujemy.
Przy problemach z wyobrażeniem długiego wyrazu źródłowego,  wybierz krótszy.
Wybrany wyraz wcale nie musi być tak długi, jak te z podanych  przykładów.

Najtrudniejsza:
Wyraz źródłowy i wyrazy utworzone z niego przechowuj w pamięci.  Czyli nic nie zapisujesz!
Jest to wersja osiągalna chyba tylko dla absolwentów treningów pamięci.

Korzyści:
Rozwija kreatywność, stymuluje rozwój inteligencji lingwistycznej.  Kształci pamięć roboczą, a w wersjach zaawansowanych - również  umiejętności zapamiętywania. Jest to także typowe ćwiczenie aktywizujące – ożywia  i przygotowuje do intensywnej pracy umysłowej.

Słowa można tworzyć gdziekolwiek; w tramwaju, pociągu, idąc ulicą  (z przerwą na bezpieczne przejście przez nią) czy gdziekolwiek  – dla rozrywki.  Można wykorzystać będące w zasięgu wzroku napisy.

Koniecznie trzymaj się zasady: wykorzystujemy tylko te literki,  które są w wyrazie źródłowym. I nie kończ zbyt szybko!

Zaskoczysz siebie tym, jak wiele wyrazów możesz w ten sposób utworzyć.


piątek, 27 września 2013

Obcy w naszym ciele.


Podstępna choroba, błąd w biologicznym programie, cena za długowieczność - tak przyzwyczailiśmy się postrzegać raka. Ale nie wszyscy.

Czy nowotwór to nowy gatunek, który próbuje przejść ewolucję w naszym ciele? Taka teoria zgrabnie łączy najnowsze odkrycia onkologów i wiedzę o rozwoju życia na Ziemi. Do niezwykłych wniosków dochodzą naukowcy, którzy porównali chorobę nowotworową do ewolucji gatunków [ tyle że zachodzącej wewnątrz ludzkiego ciała]. Pomysłodawcą ewolucyjno-onkologicznej sesji był profesor Robert von Borstel, genetyk z kanadyjskiego University of Alberta. Zawdzięczamy mu między innymi kluczowe prace nad wpływem promieniowania na komórki, przyczynami powstawania uszkodzeń w DNA i sposobami ich naprawy. Na dodatek von Borstel zaprosił do udziału w sesji wybitnych ekspertów zajmujących się mutacjami zachodzącymi w genach różnych organizmów. To nie zapowiadało się na teoretyczne rozważania dość leciwego kanadyjskiego naukowca.

Rozwój czy choroba?


- Różnorodność powstaje tylko dzięki mutacjom - powiedział 40 lat temu ewolucjonista Bruce Wallace. To dzięki losowym zmianom zachodzącym w DNA możliwa jest ewolucja. Mutacja może być skutkiem uszkodzenia DNA wywołanego promieniowaniem, efektem błędu podczas podziałów komórki czy bezpardonowego "wklejenia się" wirusa w geny zakażonego organizmu. Znaczna część tych zmian jest wychwytywana przez mechanizmy kontrolne w komórkach i naprawiana. Jeśli jest to niemożliwe, organizm zabija komórkę lub zmusza ją do samobójstwa. Ale pewna część mutacji przechodzi niezauważona, pozostaje w genach na resztę życia, a czasem jest przekazywana następnym pokoleniom. Najczęściej zmiana nie ma większego znaczenia dla organizmu albo jedynie zmniejsza sprawność jego działania. Upośledzony mutant ma mniejsze szanse w walce o pokarm, miejsce do życia czy na produkcję potomstwa. Ale jeśli będzie miał szczęście, to los ześle mu zmianę w DNA przynoszącą jakąś korzyść. Mutacja zwiększy o kilka procent szybkość podziałów bakterii, poprawi słuch nietoperza lub odrobinę ograniczy zapotrzebowanie pustynnej rośliny na wodę. A przy walce o przetrwanie w trudnych warunkach drobiazgi mogą mieć znaczenie. W rezultacie nowy, "skuteczniejszy" wariant genu rozpowszechni się w populacji bakterii, nietoperzy czy kaktusów. Z czasem pojawią się kolejne zmiany, część z nich się sprawdzi i pozostanie w genach, prowadząc do powstania nowych gatunków.

No dobrze, a co z nowotworami? - Sytuacja jest tu zaskakująco podobna - przekonywał profesor von Borstel. W naszych komórkach też dochodzi do ciągłych mutacji. Większość z nich jest naprawiana, część kończy się śmiercią zmutowanej komórki. Ale część sprawia, że komórka przestaje posłusznie realizować ten sam program, jaki realizują miliardy jej koleżanek z tkanki wokół. Zaczyna żyć swoim własnym życiem. Tak powstaje nowotwór. Komórki nowotworu próbują żyć i rozprzestrzeniać się w swoim środowisku, ale nie jest to łatwe. Zaczyna się ostra walka o przetrwanie w niekorzystnych warunkach. Brakuje tlenu i substancji odżywczych niezbędnych dzielącym się komórkom. Cały czas próbuje je zniszczyć układ odpornościowy.

Jakby tego było mało, w pewnym momencie do akcji wkracza medycyna i zaczyna zabijać komórki nowotworu ogniem i mieczem (czyli radioterapią i nożem chirurga). Nowotwór poddawany jest też działaniu silnych trucizn - chemioterapii. Jedyną szansą dla buntowników są kolejne mutacje, które maskują ich przed działaniem układu odpornościowego, umożliwiają im przenikanie do krwi i limfy oraz skłaniają organizm do produkcji wokół guza dodatkowych naczyń krwionośnych (gdy to się uda, tempo podziałów rośnie 20-krotnie!). Do tego dochodzą jeszcze zmiany w DNA pozwalające na kolonizowanie odległych terenów (czyli tworzenie przerzutów) czy mutacje dające odporność na rozmaite leki. W ludzkim organizmie komórki nowotworu nie mogą przeznaczyć milionów lat na ewolucję. Człowiek żyje krótko, więc mutacje nowotworu też powinny zachodzić intensywnie. Ale nie jest to proste. W naszych komórkach działa bowiem wiele systemów naprawy i kontroli genów.

Supermutator

Klasyczna teoria powstawania nowotworu zakłada, że w komórce dochodzi do kolejnych uszkodzeń ważnych genów - włączenia na stałe genów odpowiedzialnych za podziały komórek i wyłączenia tych, które im zapobiegają. Dopiero wtedy rak może zacząć niekontrolowane podziały. - To nie do końca tak - powiedział podczas sesji AAAS profesor Lawrence Loeb z University of Washington. - Gdyby powstanie raka zależało od uszkodzenia kilku kluczowych genów, to u różnych pacjentów znajdowalibyśmy te same mutacje. Tymczasem opublikowano wyniki pionierskiego badania, w którym przebadano 13023 geny w 11 próbkach raka piersi i 11 raka jelita i okrężnicy. I co? W pierwszym przypadku namierzono 89 zmutowanych genów, w drugim - 126. I bardzo rzadko te same mutacje powtarzały się w nowotworach pobranych od różnych osób.

To potwierdza teorię Loeba, że aby komórka została groźnym nowotworem, potrzeba czegoś więcej oprócz uszkodzenia kilku genów kontrolujących podziały. Komórka musi znacznie zwiększyć częstość mutacji zachodzących w jej DNA. I tak się dzieje! Zespół Loeba ogłosił wyniki porównania tempa mutacji zachodzących w różnych komórkach rakowych i w zdrowych tkankach. Okazało się, że w nowotworach mutacje zdarzają się nawet 200 razy częściej! Szacuje się, że od pojawienia się w organizmie pierwszych komórek nowotworowych do pełnego ujawnienia się choroby upływa nawet 20 lat. W tym czasie w guzie pojawia się ogromna różnorodność komórek o nowych cechach. Część z nich będzie tak zmutowana, że zginie sama, ale część może się na przykład dzielić szybciej od sąsiadów czy być bardziej odporna na brak tlenu.

Lekarze kontra ewolucja raka

Co nam daje opisanie procesu nowotworzenia językiem ewolucji? Czy to jedynie rodzaj intelektualnego eksperymentu? Nic podobnego, ta koncepcja może mieć kilka ważnych konsekwencji.

Po pierwsze, jeśli do powstania raka konieczne jest zwiększenie liczby mutacji, to mierząc częstość mutowania genów w komórkach, można szacować, kto jest na prostej drodze do nowotworu. W najmniejszym guzie, który jesteśmy w stanie wykryć, może być nawet bilion (tysiąc miliardów) nowych mutacji! W takim stadzie komórek "różnych gatunków" znajdzie się odporna na dowolne lekarstwo. Profesor Loeb uważa, że skoro kluczem do powstania nowotworu jest zwiększone tempo mutacji, to może komórek rakowych wcale nie trzeba zabijać? Może wystarczy jedynie znaleźć metodę na zmniejszenie liczby mutacji. Amerykański uczony sądzi, że gdyby udało się spowalnic tempo mutacji w już istniejących nowotworach, to nowotwór rozwijałby się na przykład 40 czy 60, a nie 20 lat. Mógłby więc nie powodować dolegliwości u swojego "gospodarza" aż do jego śmierci.

Takie uspokojenie genów leży tak naprawdę nie tylko w interesie pacjenta i lekarza. W ramach ewolucji nie wystarczy zająć jakąś niszę, by odnieść sukces. Trzeba jeszcze uspokoić szaleństwo mutacji. Zwycięski gatunek to taki, który po serii zmian w DNA i przejściu przez sito selekcji ustatkował się (przynajmniej z genetycznego punktu widzenia). A co porabia nowotwór? Rośnie, namnaża się, mutuje, aż w końcu... wykańcza swoje środowisko i umiera wraz z opanowanym przez siebie organizmem. W tym miejscu kończy się analogia między ewolucją gatunków a procesem rozwoju raka. Gatunki żyją, nowotwory giną. Cóż, specjalisty od przetrwania nie ocenia się po tym, jak zaczyna, ale jak kończy. A końcówki nowotwory nie dopracowały.

Ale czy na pewno? - Zazwyczaj kolejne wznowy w chorobie nowotworowej są udziałem coraz bardziej złośliwych komórek nowotworu - powiedział  doktor Janusz Meder, przewodniczący Polskiej Unii Onkologii. - Ale czasami jesteśmy świadkami tajemniczych ozdrowień. Szansa na to jest pewnie taka jak wygrana w lotto, ale zdarzają się samoistne wyleczenia, na przykład w przypadku czerniaka złośliwego czy raka nerki. Jednym z możliwych wyjaśnień jest zmiana w genach nowotworu prowadząca do ograniczenia jego niekontrolowanych podziałów. Czyżby był to przykład kolejnego etapu ewolucji gatunku "nowotwór" - stabilizacja genów? Ale to jeszcze nic! Nowotwory potrafią dużo więcej.

Rakotwórcze ugryzienie


Prestiżowy tygodnik "Nature" opublikował intrygujący artykuł o diabłach tasmańskich. To zagrożony wyginięciem gatunek torbaczy. Ostatnio dziesiątkują je zwłaszcza nowotwory głowy i pyska prowadzące do szybkiej śmierci zwierząt. Co u licha mogło spowodować masowe zapadanie diabłów na tę samą chorobę genetyczną? Podejrzewano jakiegoś wirusa, który przenosiłby się między zwierzętami przez ugryzienia (a tych sobie nie żałują podczas walk lub ostrzejszych zalotów). Znamy przecież kilka wirusów, które wbudowując się w DNA organizmu, pobudzają rozwój nowotworu - taka jest na przykład jedna z przyczyn raka szyjki macicy.

Tym razem sprawcą nie był jednak wirus. Australijscy naukowcy przebadali chromosomy pobrane z komórek zabójczego dla diabłów tasmańskich raka. I chyba sami nie mogli uwierzyć we własne wyniki. Po pierwsze - w komórkach nowotworu panowała kompletna sieczka. Gdzieś zawieruszyły się chromosomy płci i chromosom 2. Chromosom 6 był, ale tylko jeden. Pozostałe - w pożałowania godnym stanie, a do tego jakieś kawałki chromosomów luzem.

Naprawdę dziwne było jednak to, że chromosomy pobrane z nowotworów różnych osobników były niemal identyczne! Wynikałoby z tego, że u każdego z chorych zwierząt proces rozwoju raka przebiegł tak samo. Cóż, mało prawdopodobne, ale teoretycznie możliwe. Gdyby nie pewien drobiazg - materiał genetyczny z komórek raka w żaden sposób nie odpowiadał chromosomom pobranym ze zdrowych tkanek cierpiących zwierząt. Toczący je rak był odrębnym organizmem! Australijczycy udowodnili więc, że nowotwór może być chorobą zakaźną! Analogia z procesem tworzenia gatunków została uzupełniona. Ewolucja komórek raka doprowadziła w końcu do ich rozpowszechnienia się w przyrodzie i przekroczenia limitu życia swojej ofiary. Doprowadziła także do typowej dla dojrzałych gatunków stabilności genetycznej. Koniec z mutacjami - nie zmienia się zwycięskiej drużyny (i zabójczo skutecznego zestawu genów).

Najwyższy stopień ewolucji?


Na jednym rewolucyjnym odkryciu się nie skończyło. Brytyjscy biolodzy dokładnie przebadali zakaźnego guza narządów płciowych u psów (CTVT). Także i ten nowotwór okazał się produktem komórek, które uwolniły się od swojego organizmu i ruszyły w świat na własną rękę. Stały się sprawnym pasożytem zdolnym do przenoszenia się między różnymi osobnikami. Ale wyraźnie doszły w procesie ewolucji dalej od swego tasmańskiego odpowiednika. CTVT przenosi się przede wszystkim drogą płciową gwarantującą wielu nowych kandydatów do zarażenia. Jest też dużo łagodniejszy od raka wybijającego diabły tasmańskie. Chore psy często zdrowieją same, ale uwaga - dopiero po kilku miesiącach, podczas których nowotwór się rozwija i może być przekazywany innym zwierzętom. CTVT zna też sztuczki chroniące go przed układem odpornościowym - wydziela odpowiednie hormony i produkuje bardzo mało cząsteczek będących znakami rozpoznawczymi dla układu odpornościowego.

Ponieważ psy są nieco bardziej rozpowszechnione na świecie niż diabły tasmańskie, naukowcy z Londynu i Glasgow pobrali próbki nowotworów od psów z różnych stron świata - z Kenii, Włoch, Brazylii, USA, Turcji i Hiszpanii. Przebadali dokładnie ich geny, porównując je z niedawno opracowanymi informacjami o genomie psa. Okazało się, że DNA nowotworu CTVT nie tylko nie było podobne do DNA któregokolwiek z chorych psów, ale wykazywało największe podobieństwo do genów wilka. Najprawdopodobniej więc to z wilczego nowotworu wywodzi się współczesny "samodzielny rak" przeskakujący z psa na psa. Ale kiedy i gdzie wyrwał się na wolność?

Porównując różne rasy, genetycy uznali, że stało się to zapewne w Azji Wschodniej 200-2500 lat temu. Niezależnie od tego, którą liczbę przyjmiemy, jest to najdłużej żyjący nowotwór znany nauce!

A co z człowiekiem? Czy my również możemy zarazić się nowotworem? Na razie odnotowano wprawdzie nieliczne przypadki przeniesienia nowotworu między ludźmi, jednak stało się to w skrajnie nienaturalnych warunkach. Nowotwory pojawiały się na przykład u osób, którym przeszczepiono narząd, w którym toczył się ukryty proces nowotworowy. A że po przeszczepie pacjent otrzymuje końskie dawki leków wyłączających układ odpornościowy, droga przed rakiem stała otworem. 

Ale miejmy się na baczności! Przykład psów i diabłów tasmańskich dowodzi, że w każdej chwili któryś z ludzkich nowotworów może uniezależnić się od swego śmiertelnego gospodarza i pójść dalej własną drogą.


środa, 25 września 2013

Depresja jesienno-zimowa.


Szybko nadchodzący zmierzch ma niekorzystny wpływ na naszą równowagę psychiczną. Szybciej się denerwujemy i coraz trudniej jest się zrelaksować. Odpoczynek nie przynosi oczekiwanych skutków. Dlaczego tak się dzieje? Jak wspomóc swój organizm?


Nasze samopoczucie jest o wiele lepsze podczas słonecznej pogody, niż w pochmurne i szare dni. Zimą dzień jest coraz krótszy, tzn. krócej jest jasno. Jeżeli mamy możliwość śpimy dłużej, mimo to stale skarżymy się na niewyspanie. Są to bardzo charakterystyczne cechy depresji jesienno - zimowej. Regularne występowanie depresji każdej zimy uznaje się obecnie za odrębną jednostkę chorobową, określaną mianem sezonowe psychozy afektywnej (SPA). Objawy SPA mogą powodować dolegliwości fizjologiczne (takie jak zaparcia, wzrost łaknienia, szczególnie na słodkie co prowadzi do gwałtownego przyrostu wagi) i problemy emocjonalne (zaburzenia snu i uczucie przygnębienia). Często uczucie ciągłego zmęczenia przeważa nad przeżywaniem smutku. Depresja jesienno - zimowej może przebiegać bez przygnębienia.

Niektórzy doznają głębokiej depresji każdej jesieni. Około 10% ludzi odczuwa objawy depresji jesienno - zimowej. Najbardziej odczuwa się jej skutki w trzeciej dekadzie życia, rzadziej występuje po 60 roku. Częściej zdarza u kobiet niż u mężczyzn. Depresja jesienno - zimowa może występować również u dzieci. Objawia się trudnościami we wstawaniu z łóżka, ciągłym zmęczeniem, trudnościami w nauce. Stają się one bardziej apatyczne i kapryśne.

Objawy jej mogą występować z różnym natężeniem w zależności od dostępności i intensywność promieni słonecznych. Szczególnie narażone są osoby spędzające cały dzień w pomieszczeniu zamkniętym z ograniczoną ilością światła naturalnego.

Efekty SPA ustępują, gdy:
zastosujemy fototerapie, tzn. znaczną część dnia spędzimy w dobrze oświetlonych pomieszczeniach;
zaadaptujemy się do nowych warunków bytowych, poprzez wzmożoną aktywność fizyczną na świeżym powietrzu i właściwe odżywianie.

Dlaczego wpadamy w depresje?


Przyczynami depresji są zaburzenia podstawowych procesów biochemicznych spowodowane czynnikami psychicznymi, fizjologicznymi i społecznymi w życiu człowieka.

Właściwe funkcjonowanie naszego mózgu zależy od poprawnego współdziałania substancji chemicznych, nazywanych mediatorami. Nawet najmniejsza zmiana w puli mediatorów może stać się przyczyną powstania predyspozycji do depresji lub depresji.

Znamy trzy mediatory:
*serotonina; hormon wytwarzany przez żołądek, kontroluje nastrój, stany świadomości, ma działanie przeciwdepresyjne
*noradrenalina; hormon wydzielany przez komórki nerwowe, popularnie nazywany hormonem "walki lub ucieczki"
*dopamina; substancja podobna do hormonów, jej brak lub nadmiar prowadzi do chorób neurologicznych i depresji

Mediatory determinują nasz nastrój. Za centrum kształtowania nastroju uważane są zespoły neuronów w mózgu. Jeśli centra te pracują poprawnie, mediatory w sposób zsynchronizowany pomagają kontrolować nastroje. Jeśli zaś mediatory zaczynają zawodzić pojawia się depresja.

Kilkanaście lat temu sądzono, że powodem depresji jest po prostu obniżenie serotoniny, noradrenaliny i dopaminy w mózgu. Obecnie wiemy, iż mechanizmy wywołujące depresje są o wiele bardziej skomplikowane.


wtorek, 24 września 2013

Jak mieć dobre samopoczucie jesienią?



Już mamy jesień. Dzień jest krótszy. Coraz mniej czasu spędzamy na wolnym powietrzu. Jaki to może mieć wpływ na nasz organizm? Najlepiej obrazuje to przemiana niektórych aminokwasów i ich pochodnych, a przede wszystkim melatoniny i tryptofanu.

Melatonina to hormon wydzielany przez szyszynkę, czyli gruczoł dokrewny będący częścią nadwzgórza ważący około 100 – 120 mg.

Melatonina powstaje z tryptofanu znajdującego się w produktach zbożowych i żółtym serze. Tryptofan jest również prekursorem serotoniny, która jest hormonem tkankowym wytwarzanym w błonie śluzowej jelita, płytkach krwi i ośrodkowym układzie nerwowym. Mniej tryptofanu w diecie oznacza mniejszą ilość serotoniny w organizmie. Hormon ten bierze udział w regulacji ciśnienia krwi, w procesach krzepnięcia krwi i w czynnościach ośrodkowego układu nerwowego. Serotonina ma działanie dwojakie, zależne od spożytego pokarmu: hamuje apetyt po spożyciu węglowodanów, zaś pobudza go po spożyciu produktów białkowych. Działanie serotoniny odczujemy po około pół godzinie od zjedzenia posiłku z węglowodanów złożonych. Po tym czasie powinniśmy poczuć się spokojniejsi i chętni do działania. W każdej diecie, wybrane posiłki mogą być tak skomponowane, aby pobudzić wydzielanie serotoniny w ośrodkowym układzie nerwowym.

Szyszynka syntetyzuje melatoninę, histaminę, serotoninę, noradrenalinę, wazytocynę. Światło słoneczne padające na siatkówkę oka wzbudza impulsy dopływające do szyszynki i hamuje syntezę melatoniny. Szyszynka wykazuje rytm dobowy. Melatonina syntetyzowana jest głównie w nocy (w nocy powstaje melatoniny ponad 10 razy więcej niż w dzień). Synteza i wydzielanie melatoniny do krwi są stale hamowane w ciągu dnia, kiedy światło pada na siatkówkę, natomiast zwiększa się po rozpoczęciu ciemności, osiągając szczyt między godziną 24 a 2. Dzięki temu organizm orientuje się w porze dnia. W przypadkach zaburzeń snu bądź w sytuacjach pracy zmianowej w godzinach nocnych , wydzielanie melatoniny może być zaburzone.

Wydzielanie melatoniny przez szyszynkę reguluje dobowy rytm biologiczny. Rytm biologiczny uzależnia wzrosty i spadki aktywności poszczególnych komórek, a przez to całych narządów i układów wewnętrznych. Aktywność człowieka występuje periodycznie, uzależniona jest od intensywności i długości ekspozycji na światło.

Uważa się, że melatonina nie jest w szyszynce gromadzona i stopień jej wydzielania odpowiada stopniowi jej syntezy. Potwierdzeniem tego poglądu jest ścisła korelacja między dobowymi krzywymi zawartości melatoniny w szyszynce i jej stężenia we krwi. Wydzielanie melatoniny zmienia się w ciągu życia człowieka, a jej produkcja jest najniższa w podeszłym wieku. Melatonina skupia ziarna melaniny w melanocytach, co powoduje rozjaśnienie skóry.

Tempo codziennego życia, rozwój cywilizacji, zawód często zmuszają nas do aktywności w nocy, co prowadzi do zachwiania równowagi między snem i czuwaniem. Klasycznym przykładem występowania takich zaburzeń mogą być osoby, które w krótkim czasie przenoszą się z kontynentu na kontynent (np. stewardesy czy biznesmeni), gdyż brakuje im czasu na dostosowanie się do różnych stref czasowych.

Poza tym używanie sztucznego oświetlenia zmienia naturalny, biologiczny rytm i produkcja melatoniny staje się niewystarczająca, co powoduje długotrwały brak i zaburzenia snu. Wykazano u zwierząt laboratoryjnych, że bardzo krótki impuls świetlny (nawet 1-minutowy) w nocy drastycznie zmniejsza stężenie melatoniny. Początkowo badania z końca lat siedemdziesiątych wydawały się wskazywać, że zjawisko to nie zachodzi u człowieka i że szyszynka człowieka nie jest kontrolowana przez światło. Jednakże w późniejszych pracach wykazano, że po zastosowaniu w nocy oświetlania o większym natężeniu niż stosowane w przypadku badań na zwierzętach laboratoryjnych również u człowieka powoduje spadek stężenia melatoniny do wartości obserwowanych w ciągu dnia. Melatonina jest antygonadotropiną. Hamuje dojrzewanie płciowe i popęd. Dlatego też w okresie jesienno-zimowym spada aktywność seksualna. Dzień jest wówczas krótki, czyli tylko parę godzin człowiek ma możliwość przebywania na świetle dziennym. Natomiast wiosną i latem obserwuje się wzrost popędu płciowego i aktywności ruchowej. Powoduje to mała zawartość melatoniny we krwi. Spadek ilości melatoniny zwiększa wydzielanie gonadoliberyn, które uwalniają hormony gonadotropowe przysadki. Hormony te powodują zwiększenie wydzielania hormonów płciowych.

W miarę starzenia się organizmu, ziarna białkowe komórek szyszynki ulegają wapnieniu tworząc piasek szyszynkowy.

Melatonina jest często uważana za hormon opóźniający starzenie się organizmu i przedłużający młodość. Czy tak jest naprawdę? Naukowcy podkreślają korzystny wpływ melatoniny na układ hormonalny, którego równowaga ulega zachwianiu wraz ze starzeniem się. Jednak nie można jej uznać za eliksir młodości i lek leczący wiele chorób.

Istnieje coraz więcej danych wskazujących na udział szyszynki w kontroli wzrostu nowotworowego, chociaż nie są one ciągle jednoznaczne. Mechanizm działania przeciwnowotworowego szyszynki wydaje się być bardzo złożony i zależy od hormonalnej zależności nowotworu, stanu endokrynnego i immunologicznego gospodarza i wrażliwości nowotworu na melatoninę.

Przeciwnowotworowe działanie melatoniny może wywierać swój wpływ różnymi drogami, między innymi przez modulację układu dokrewnego, modulację układu immunologicznego, bezpośrednie działania antyproliferacyjne, oddziaływanie na wolne rodniki.

poniedziałek, 23 września 2013

Jesień przyszła planowo.



Jesień przyszła planowo, choć niektórzy nie chcieliby jej wcale.

To dziwny okres, bo z jednej strony, naładowani energią po lecie, moglibyśmy przenosić góry, z drugiej zaś strony - to właśnie w tym okresie występuje najwięcej chorób, częściej popadamy w depresje, częściej występują zgony.

Co powinniśmy zatem zrobić, aby przedłużyć dobre samopoczucie po lecie, nie dopuścić do osłabienia naszego organizmu i nie przegapić momentu doładowania energii przed zimą? Na przełomie lata i wczesnej
jesieni na naszych stołach nie brakuje naturalnych produktów, więc nasze organizmy otrzymują dość dużą dawkę witamin oraz mikro i makroelementów. Staramy się jeść dużo surowych warzyw i owoców, tak
więc również nasze enzymy trawienne są wspomagane przez naturę. Ta dobroć kończy się wraz z pierwszymi przymrozkami, a my przechodzimy do rzeczywistości dnia powszedniego - zapominamy, że trzeba przedłużyć okres wspomagania naturalnymi produktami, przypominamy sobie o tym dopiero wtedy, gdy nasz organizm zaczyna szwankować. Czas o tej porze roku szybko mija, dni są krótsze i ani się nie obejrzymy, jak nastanie okres świąteczny.

Czy wzmocnimy nasze organizmy przed zimą? Czy zdążymy przygotować się do świąt? Dla nas Polaków to czas szczególny, czas spotkań rodzinnych, wręczania prezentów, śpiewania kolęd. Zadbajmy więc już teraz o naszą kondycję zdrowotną, abyśmy z uśmiechem na ustach, z radością w oczach spędzali te święta w gronie rodzinnym.

Szczególnie polecam w tym okresie:

*Po pierwsze: oczyszczenie organizmu
*Po drugie: wsparcie układu pokarmowego enzymami trawiennymi
 "Dopóki możesz jeść wszystko czego pragniesz, toś zdrów".
*Po trzecie: suplementacja witaminowo-mineralna.
*Po czwarte: ruch dla zdrowia - niekoniecznie ten wyczynowy, mogą to być również spacery wieczorową porą. Tę formę aktywności fizycznej polecam szczególnie kobietom w ciąży, którym często dokuczają
zaparcia.
*Po piąte: zdrowy, ośmiogodzinny sen, niezakłócony szumem jadących samochodów czy niepokojem dnia następnego.
*Po szóste: pozytywne nastawienie do otaczającego nas świata.

Tak uzbrojeni przygotujemy nasze organizmy do zimy, będziemy mogli usiąść spokojnie przy wigilijnym stole, zjeść kilkanaście potraw, nie martwiąc się następstwami zbyt obfitego posiłku.

Uśmiech na twarzy, radość w naszym sercu i nasza witalność udzielać się będą wszystkim wokoło.


niedziela, 22 września 2013

Depresja.



Gdy masz problem ze snem, lub te sny są ciężkie, wprowadzają Cię w zły nastrój z samego rana, zmień swoje nastawienie do życia, nie możesz mieć pretensji do siebie i osób które Cię otaczają. Musisz zdecydowanie podnieść swoją wartość i poczuć się z tym doskonale!

Depresja reaktywna może mieć objawy nasilone i mogą one nastąpić po kilku tygodniach (do 6 miesięcy) po ciężkich zdażeniach losowych lub problemach różnego typu. Depresje przewlekłe leczy się do 2 lat, czasem dłużej i trzeba uważać na nawroty choroby. Objawy depresji mogą wystąpić w każdym wieku również u dzieci. W Stanach Zjednoczonych przeprowadzono badania, które wykazały że 1,8 procent dzieci przechodzi depresje w okresie przedszkolnym, 4,7 procent w wieku miedzy 14- 17 rokiem życia. Bardzo ważne jest, by depresję wyleczyć do końca i dalej działać profilaktycznie, ponieważ u 60 procent chorych odnawiają się objawy po roku, a w 75 w ciągu 10 lat. Depresja zagraża życiu chorego, ponieważ pojawiają się myśli samobójcze, a stan przewlekły znacznie utrudnia zdolność do normalnego funkcjonowania w domu i pracy.

Przy odrobinie chęci, pozytywnym myśleniu i dobrej opiece medycznej połączonej z medycyną naturalną powrócisz do radosnych chwil ,które otaczają zawsze ludzi uśmiechniętych, pomimo problemów, które są do pokonywania a nie do roztrząsania.


piątek, 20 września 2013

Przyczyny impotencji



Impotencja, to niezdolność do osiągnięcia lub utrzymania erekcji. 

Następuje ona wówczas,gdy naczynia krwionośne penisa wypełniają się krwią, usztywniając narząd. Możliwe jest to dzięki stymulacji seksualnej. Następuje przekazanie informacji z mózgu poprzez rdzeń kręgowy do naczyń tętniczych w penisie, aby naczynka się rozszeżyły .

Przyczyną impotencji może być :
- Słabe krążenie krwi
- Cukrzyca
- Zaburzenia hormonalne
- Stres
- Nerwice
- Choroby prostaty
- Uboczne skutki działania leków
- Brak zainteresowania partnerem
- Natłok obowiązków, przemęczenie, praca

czwartek, 19 września 2013

Shopoholizm - uzależnienie od zakupów.


Manipulacja to niemal codzienna praktyka. 

Jesteśmy manipulowani praktycznie wszędzie. Dziś przedstawię na czym polega uzależnienie od zakupów, czyli jak ocenić, czy przypadkiem przebiegłe sztuczki w hipermarketach nie doprowadziły nas do uzależnienia...

Czym jest shopoholizm?

Shopoholizm to uzależnienie od zakupów, choroba XXI wieku. Objawia się tym, że osoba uzależniona nie może oprzeć się pokusie kupowania. Każdy stres, problem - jest "topiony" w wycieczce po hipermarkecie. Kupowanie stanowi formę ucieczki przed codziennymi problemami, smutkami, poczuciem samotności
i niedowartościowaniem.

Prawdopodobnie shopoholik nie zdaje sobie sprawy z uzależnienia i swoje wizyty w hipermarkecie nie traktuje jako nałogu.
Kogo dotyka shopoholizm?

Ofiarą shopoholizmu są najczęściej osoby o małej wierze w siebie. Nabywanie coraz to nowych dóbr pozwala im poczuć się lepiej. Tak, jakby chciały przekonać innych, że ich stać na dany przedmiot, że mogą pozwolić sobie na jakąś rzecz. Kupowanie to jakby sposób na podwyższenie swojego statusu społecznego, dodanie sobie ważności, władzy, siły, poważania itp. Każdy kolejny przedmiot w koszyku to polepszenie humoru i podniesienie swojej samooceny.

Uzależnienie od zakupów dotyczy zarówno biednych jak i bogatych - jedni i drudzy mogą stać się ofiarą shopoholizmu.


środa, 18 września 2013

Najbardziej płodne dni.


Kiedy są dni płodne? W które dni cyklu najłatwiej zajść w ciążę? Kiedy występują dni płodne?


Nie powinniście się Państwo zamartwiać faktem, że nie doczekaliście się upragnionej ciąży. Kilkumiesięczne starania to za mało, by mówić o niepłodności.

Dopiero po roku regularnego współżycia bez stosowania metod ograniczających płodność lekarz najprawdopodobniej zleci Państwu wykonanie specjalistycznych badań.

Podczas trwającego 28 dni cyklu miesięcznego owulacja następuje ok. 14 dni przed miesiączką.Dni płodne przypadają wówczas mniej więcej pomiędzy 9. a 15. dniem cyklu.

Aby zorientować się, kiedy pojawia się owulacja, czyli kiedy są dni płodne, można posłużyć się dostępnymi w aptekach testami owulacyjnymi.

Proszę też uważnie obserwować siebie. Samodzielne kontrolowanie cyklu polega m.in. na codziennym pomiarze porannej temperatury ciała i sprawdzaniu śluzu pochwowego, który w dniach płodnych przypomina białko jaja kurzego.


wtorek, 17 września 2013

Skażenie środowiska - smog elektromagnetyczny.



Postęp cywilizacyjny, skażenie środowiska i tępo życia powoduje, że nasz organizm nie ma czasu na regenerację i produkcję dużej ilości energii. 

Wg statystyk zawdzięczamy to stresowi, najadaniu się a nie odżywianiu , braku ruchu i dużej ilości konserwantów w produktach przetworzonych. Co raz więcej osób zażywa leki w nadmiarze, oraz wszyscy otaczamy się szkodliwymi polami elektromagnetycznymi np. .komputery, telefony komórkowe, urządzenia elektryczne w kuchni, miedzy innymi czajniki elektryczne roboty, kuchenki mikrofalowe do szybkiego
przygotowywania posiłków.
Czy to może zaburzyć pracę naszych komórek, ogólnie mówiąc zaburzyć Twój organizm ? Oczywiście że tak ! Komórki są częściami składowymi naszych tkanek, a tkanki naszych narządów a narządy tworzą cały nasz organizm. Dbając o komórkę (nasze elektrownie energii), dbamy o Siebie !

Może wtedy dojść do :
- Obkurczania naczyń krwionośnych
- W konsekwencji doprowadza do niedotlenienia kory mózgowej
- Problemów z pamięcią
- Bóle mięśniowe i głowy
- Niedotlenienie serca
- Uczucie ciągłego zmęczenia
- Zmniejszone wytwarzanie Coenzyme Q10, daje się we znaki złym samopoczuciem. Jego zmniejszająca się ilość w organizmie powoduje przyspieszenie procesu starzenia.

Stosowanie farmakologii przez dłuższy czas nie wspomaga naszego organizmu. Oczywiście daje nam wytchnienie na krótki okres czasu, ale w konsekwencji nas zabija. Uszkadza wątrobę, nerki, śluzówkę
jelita i żołądek. Wyjałowienie naszego organizmu z naturalnej flory bakteryjnej doprowadza do gwałtownego spadku naszej odporności.
Smog elektromagnetyczny czyli sztuczne pola elektromagnetyczne, doprowadzają u nas do zaburzeń na błonie komórkowej czyli doprowadza do braku homeostazy czyli równowagi w naszym organizmie.

To tak jak w filharmonii, gdy muzycy stroją instrumenty to np. 2 decybele bardzo nas drażnią i doprowadzają do zdenerwowania i zmęczenia, natomiast gdy płynie muzyka w 2 decybelach to jesteśmy w stanie się zrelaksować, odpocząć lub porywa nas nadmiar energii.

Gdy jesteśmy chorzy to nasza komórka jest na etapie strojenia gdy jesteśmy zdrowi to w Twoich komórkach panuje harmonia. Każda komórka, tkanka, organ, wie za co jest odpowiedzialna, kiedy ma się uaktywnić, coś wytworzyć lub posprzątać.

poniedziałek, 16 września 2013

Transplantacja.


W Polsce żyje kilkanaście tysięcy osób z przeszczepionym narządem: nerką, wątrobą, sercem… 

Dzięki transplantacji większość z nich może prowadzić prawie normalny tryb życia: młodzi się uczą, studiują, dorośli wracają do pracy, kobiety rodzą dzieci, ojcowie opiekują się rodzinami. Mówią o sobie: „Dostaliśmy szansę na drugie życie”.

Z możliwości, jakie otworzył rozwój transplantologii, nie wszyscy jednak mogą skorzystać. Według statystyk połowa oczekujących na przeszczep umiera, nie doczekawszy narządu. Dlaczego tak się dzieje?

W Polsce aż 97% przeszczepianych organów pochodzi od dawców zmarłych. Eksplantacja wiąże się z wieloma dylematami natury medycznej, prawnej, teologicznej, etycznej, obyczajowej, psychologicznej. Czy narządy pobierane są rzeczywiście od osób zmarłych, czy nie powoduje to ich uśmiercenia? Czy pobranie może nastąpić wbrew woli wyrażonej za życia lub bez wiedzy i zgody rodziny zmarłego? Czy nie narusza to jego integralności i godności? Jaki jest stosunek Kościoła do transplantacji? Czy w naszym kraju może się odbywać handel organami?

W aktualnej polskiej rzeczywistości do tego zestawu pytań i wątpliwości dochodzą jeszcze kwestie natury finansowej: Czy naszą służbę zdrowia stać na, bez wątpienia, drogie operacje, jakimi są przeszczepy? Czy możliwe są w tej dziedzinie nadużycia? Wielość trudnych problemów związanych z transplantacjami powoduje, że tematyka ta w mediach poruszana jest wyrywkowo, najczęściej w atmosferze sensacji. Z tej przyczyny wiele osób sprzeciwia się pobraniom narządów z ciał osób bliskich, lekarze paraliżowani są lękiem przed oskarżeniami o przyczynienie się do śmierci dawców. Maleją nakłady na tę dziedzinę medycyny.

Podstawowa wiedza o procedurach związanych z przeszczepami i wiążącymi się z nimi problemami potrzebna jest, by każdy mógł świadomie się do nich ustosunkować i - gdy przyjdzie taka potrzeba - dokonać wyboru zgodnie z własną wiedzą i sumieniem.


niedziela, 15 września 2013

Amerykański zabójca numer jeden.


W Stanach Zjednoczonych ukazał się raport Amerykańskiego Instytutu Żywienia, stano­wiący rozległą analizę praktyk lekarskich aprobowanych przez rząd federalny. Dokument ten powstał jako odpowiedź na notoryczną krytykę medycyny naturalnej i nie pozostawił suchej nitki na konwencjonalnych metodach leczenia
.

Amerykański Instytut Żywienia jest organizacją od ponad 30 lat sponsorującą niezależne badania mające na celu wykazanie, ze tradycyjnie uznawane przez  władze sposoby kuracji są zabójcą numer Jeden w USA. Wyniki tych pomiarów oparto na corocznie uaktualnianych, rzetelnych studiach oraz raportach. Tym
razem swoje wysiłki połączyło kilku uznanych naukowców, dokonując syntezy  rezultatów uzyska­nych w minionych dziesięciu latach.

Okazało się, że średnie roczne wskaźniki niepo­trzebnych zaleceń stosowanych przez amerykań­skich lekarzy zaskakują in minus. Aż 2,2 miliona pacjentów przebywających w szpitalach wykazało negatywną reakcję na przepisane im leki, podczas gdy ilość błędnie przepisanych antybiotyków (w grę wchodziły wirusy, a nie bakterie) sięgnęła zawrotnej liczby 20 milionów! Równie  zatrważa­jące wydają się dane dotyczące zbędnych medycz­nych i chirurgicznych czynności dokonywanych rocznie. Ich suma sięga 7,5 mln, podczas gdy ilość osób poddanych zbytecznej hospitalizacji bliska jest dziewięciu milionom.

Jeszcze bar­dziej druzgocą­ce są statystyki zgonów wywo­łanych błędami w amerykańskim systemie zdro­wotnym. Okazu­je się, że śred­nio w przecią­gu dwunastu miesięcy z powodu błędów lekarzy umiera 783 936 pacjentów, z czego  aż 115 tysięcy z ra­cji odleżyn, a 109 tys. w wyniku niedożywienia.

Według doktora Richarda Beslera z federalne­go Centrum Kontroli i Prewencji Chorób, wskaź­niki te dla medycyny akademickiej mogą okazać się jeszcze mniej korzystne. W jego ocenie nie­właściwe leki i pomyłki współczesnych  na­stępców Eskulapa spowodowały łącznie śmierć 420 tysięcy mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Gdyby dane te potwierdziły się, podniosłoby to łączną liczbę zgonów pacjentów do miliona rocznie.

Wyniki badań Amerykańskiego Instytutu Żywie­nia raz jeszcze potwierdzają, że w lecznictwie najważniejsza jest stara hipokratejska zasada: Primum non nocere. Wielu znawców zagadnienia w USA nie kryje poglądu, że znacznie  częściej przestrzegają jej ci, których oficjalna nauka wy­rzuca na margines - naturoterapeuci stosujący niekonwencjonalne metody leczenia.


Oceń stan swojego zdrowia - nastawienie psychiczne