czwartek, 31 października 2013

Dzieci odziedziczyły stres


Ciężarne kobiety, które były świadkami ataków na World Trade Center 11 września 2001, przekazały biologiczne oznaki przebytego stresu swoim dzieciom - informuje "Journal of Clinical Endocrinology and Metabolism. 


Naukowcy z Edynburga i Nowego Jorku badali dzieci 38 matek, które w czasie ciąży były bezpośrednimi świadkami największego w dziejach zamachu terrorystycznego przebywały w samych budynkach lub ich pobliżu. W wieku jednego roku u dzieci stwierdzono na podstawie badania śliny niski poziom kortyzolu - hormonu związanego ze stresem. Podobnie niski poziom kortyzolu miały również matki - to typowy objaw stresu pourazowego. Poziom kortyzolu był najniższy w przypadku dzieci z ciąż najbardziej zaawansowanych w chwili ataku.

Kortyzol w czasie stresu podnosi poziom cukru we krwi, ale także wpływa na nastrój oraz pamięć. Niski poziom kortyzolu stwierdzono wcześniej u dzieci ofiar Holokaustu - stresowały je opowieści rodziców lub ich zachowanie.

Naukowcy zamierzają śledzić dalszy rozwój dzieci, by sprawdzić, jaki będzie wpływ obniżonego poziomu kortyzolu na psychikę. Możliwe, że zmiany hormonalne związane ze stresem wpłynęły na rozwój mózgu - dzieci mogą być w przyszłości bardziej podatne na stres.

Inne badania przeprowadzone przez naukowców z Columbia University Medical Centre wykazały, że co trzecie nowojorskie dziecko w wieku szkolnym cierpiało na zaburzenia psychiczne związane z atakami z 11 września.


wtorek, 29 października 2013

Dziadkowie dopełnieniem rodziny


Dzięki obecności dziadków w domu, dzieci z niepełnych rodzin radzą sobie równie dobrze w nauce, jak rówieśnicy - wskazują  badania amerykańskie. 


Z dotychczasowych obserwacji wynika, że dzieci wychowywane przez jednego rodzica mają gorsze wyniki w szkole i mniejszy zapał do nauki niż rówieśnicy z pełnych rodzin. Naukowcy z Cornell University dowiedli jednak, że dzieci wychowywane przez samotne matki mogą sobie doskonale radzić w szkole, pod warunkiem, że w domu mieszka z nimi chociaż jedno z dziadków. Tak przynajmniej wynika z analizy danych zebranych w trakcie długotrwałego ogólnonarodowego studium.

Okazało się, że dzieci wychowywane przez samotną matkę faktycznie miały gorsze wyniki w nauce niż rówieśnicy. Sytuacja wyglądała jednak zupełnie inaczej, gdy w domu mieszkało dodatkowo przynajmniej jedno z dziadków - wówczas wyniki dziecka były równie dobre jak rówieśników z pełnych rodzin. Zdaniem autorów, te obserwacje sugerują, że dziadkowie mogą w pewnym stopniu buforować negatywny wpływ rozbitej rodziny na rozwój dziecka.

Naukowcy chcą sprawdzić, jak z nauką radzą sobie dzieci wychowywane wyłącznie przez dziadków. 

Te badania są ważne dlatego, że w starzejącym się społeczeństwie dziadkowie coraz częściej pełnią istotną lub główną rolę w wychowywaniu dzieci.


niedziela, 27 października 2013

Pedofilia to wynik problemów psychologicznych



W większości przypadków pedofilia ma charakter wtórny, skłonność do niej wykazują mężczyźni, którzy czują się zagrożeni przez dorosłe kobiety. Bywa, że przestępstw na tym tle dopuszczają się ludzie, którzy na co dzień mają kontakt z dziećmi.

Problem lęku przed kobietami to jedna z przyczyn coraz częstszych przypadków pedofilii. Inna przyczyna to taka, że wzrasta liczba niedojrzałych psychicznie mężczyzn, którzy świetnie się porozumiewają z dziećmi, ponieważ są jakby na ich poziomie. Bywają też tacy, którzy wykorzystują dzieci do zaspokojenia potrzeb, przezwyciężając swoją nieśmiałość, kompleksy.

Dlaczego takie przypadki coraz częściej zdarzają się wśród m.in. nauczycieli, psychologów,duchownych? Tr grupy zawodowe mają "łatwiejszy dostęp do dzieci". "Łatwiej jest im zdobyć zaufanie dziecka, zbałamucić je i uzależnić od siebie.

Więzienie jest jedynie wymierzeniem kary za czyn, a nie rozwiązaniem problemu.Szansa na wyleczenie jest podobna jak w przypadku innych nałogów, np. alkoholizmu.

Ktoś może nie pić 20 lat, ale wypije kieliszek i wraca do nałogu. Podobnie jest w tym przypadku.



czwartek, 24 października 2013

Autohipnoza łagodzi objawy kataru siennego


Autohipnoza może skutecznie łagodzić dolegliwości związane z katarem siennym - wskazują wyniki badań szwajcarskich. 


Naukowcy z Uniwersytetu w Bazylei przeprowadzili badania w grupie 66 osób cierpiących na katar sienny, który jest najczęściej wywołany alergią na pyłki roślinne. Część uczestników przeszła trening z zakresu autohipnozy, którą później musieli stosować regularnie w ciągu dwóch lat badań. Poza tym, wszystkim pacjentom podawano leki na alergię. Dokładny przebieg doświadczenia przedstawia pismo "Psychotherapy and Psychosomatics".

Po roku okazało się, że autohipnoza wspomaga działanie leków - pacjenci, którzy regularnie stosowali tę technikę, rzadziej mieli objawy kataru siennego. Dotyczyło to zwłaszcza uciążliwego wodnistego wycieku z nosa. Dzięki temu możliwa stała się redukcja dawek środków przeciwalergicznych.

Te wyniki zachęciły naukowców do kontynuacji badań. Tym razem szkolenie z zakresu autohipnozy przeszła druga grupa pacjentów. Po roku również u nich odnotowano złagodzenie objawów kataru siennego. Pod wpływem autohipnozy dochodziło m.in. do "odetkania" nosa i poprawy wentylacji zatok.

"Nasze rezultaty są bardzo obiecujące, dlatego warto prowadzić dalsze badania nad zastosowaniem autohipnozy w leczeniu kataru na tle alergicznym" - komentuje kierownik szwajcarskiego zespołu, prof. Wolf Langewitz. Badacz podejrzewa, że skuteczność autohipnozy może wynikać z jej korzystnego wpływu na krążenie krwi w organizmie. W przypadku kataru dochodzi do zastoju krwi w śluzówce nosa i obrzęków. Poprawa przepływu krwi prowadzi natomiast do udrożnienia nosa.

Hipnoza jest obecnie stosowana w medycynie alternatywnej do leczenia wielu różnych schorzeń, w tym alergicznych, takich jak astma, egzema, a nawet w terapii migren czy zespołu drażliwego jelita.


środa, 23 października 2013

Wzór na szczęśliwy związek.



Niemiecki psycholog opracował wzór na szczęśliwy związek, zgodnie z którym każda krytyczna uwaga powinna być równoważona pięcioma komplementami. 

Dr Hans-Werner Bierhoff z Instytutu Psychologii Społecznej Uniwersytetu w Bochum twierdzi, że partnerzy powinni pamiętać o tym, aby każdą krytykę łagodzić co najmniej pięcioma pochwałami. "Taka równowaga gwarantuje szczęście w związku", zapewnia badacz, który razem ze swoją współpracownicą Elke Rohmann przeprowadził odpowiednie testy na tysiącach ochotników i w oparciu o ich wyniki napisał książkę "Co czyni miłość silną".

Poradnik zawiera rady na temat sposobów utrzymania trwałego związku oraz opisuje problemy, jakie można napotkać na drodze do szczęśliwego partnerstwa.

Zdaniem Bierhoffa, przyczyną zakłócenia równowagi w związku i prowadzącego do rozstania kryzysu mogą być takie zdarzenia, jak utrata pracy, niewierność albo "stresujące sytuacje", czyli np.: choroby, depresja lub narodziny dziecka.




wtorek, 22 października 2013

Psychiatrzy wychodzą naprzeciw pacjentom


W krakowskiej placówce Ogólnopolskiego Programu Zmiany Postaw Wobec Psychiatrii "Odnaleźć siebie" osoby potrzebujące porady psychiatrycznej mogą uzyskać ją w punkcie konsultacyjnym bezpłatnie i anonimowo. 


Program powstał w odpowiedzi na badania społeczne, z których wynika, że Polacy wstydzą się chodzić do psychiatry. Obawiają się przede wszystkim opinii innych osób i leczenia w szpitalu psychiatrycznym wbrew własnej woli. "Wielu potencjalnych pacjentów nigdy nie dociera do instytucji psychiatrycznych z powodu wstydu. Dlatego psychiatrzy postanowili wyjść z tych instytucji do ludzi" - tłumaczył doc. dr hab. Janusz Heitzman z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, rzecznik Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.

Placówka "Odnaleźć siebie" z założenia ma być miejscem, gdzie można przyjść i porozmawiać bez obaw. Porady są bezpłatne, bez wcześniejszego umawiania się na wizytę. "Każdy potrzebujący, który przyjdzie w godzinach przyjęć zostanie przyjęty" - zapewniła dr Joanna Meder, ogólnopolski koordynator programu. Punkt konsultacyjny mieści się przy ulicy Grzegórzeckiej 20, w pokoju hotelowym, aby uniknąć skojarzeń ze szpitalem i zapewnić anonimowość. Podobne placówki funkcjonują już w Warszawie i Białymstoku.

Szacuje się, że 1-1,5% Polaków choruje na schizofrenię, a 15-18% na depresję. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia co 40 sekund na świecie ktoś odbiera sobie życie. Co roku samobójstwo popełnia 1 milion ludzi. Wskaźniki samobójstw na świecie wzrosły o 60% w ostatnich 45 latach. 

Samobójstwo należy do trzech najczęstszych przyczyn śmierci młodych ludzi między 15. a 35. rż.




poniedziałek, 21 października 2013

Czas i zdrowie...


,,Czas i zdrowie to dwa cenne skarby , których nie rozpoznajemy i nie doceniamy , dopóki się nie wyczerpią." Denis Waitley




sobota, 19 października 2013

Średnia długość życia rośnie.



Świat się zmienia - to pozornie banalne stwierdzenie będzie miało w najbliższych latach ogromny wpływ na wszystkich ludzi, a na ogromną większość będzie miało wpływ większy niż przypuszczają i są sobie w stanie wyobrazić. 

Ci, którzy próbują zrozumieć nadchodzące zmiany mają większe szanse na sukces. Jedną z takich zmian jest zaskakująco szybko następująca zmiana długości życia ludzi.

Średnia długość życia gwałtownie rośnie

Przez tysiące lat od epoki kamienia łupanego do XVI wieku średnia długość życia wzrosła o 8 lat. Aby wydłużyć życie o następne 13,5 roku ludzkość potrzebowała już tylko 400 lat, a o kolejne 17,2 roku - 70 lat. Na wydłużenie życia o następne 20 lat potrzeba było już tylko 30 lat.
Średnia długość życia:
19 lat w epoce kamienia łupanego
27 lat w XVI wieku
40,5 lat w 1900
57,7 lat w 1970
75 - 80 lat obecnie.

Futurolodzy oceniają, że w latach 2020-2030 będziemy mogli żyć ok. 130 lat. Wszystko za sprawą postępu naukowego w medycynie, genetyce, nanotechnologii i nauce o odżywianiu. 

Ludzie żyją coraz dłużej. Medycyna opanowała choroby zakaźne, które kiedyś dziesiątkowały społeczeństwa. Pojawiły się jednak choroby cywilizacyjne, które dopadają ludzi najczęściej w średnim wieku. Skutkiem tego wielu ludzi ma perspektywę spędzenia drugiej połowy życia z lekami na nadciśnienie, cukrzycę, ochronę serca, na dolegliwości gastryczne, reumatyczne, alergie, itp.

Jednak coraz więcej ludzi zaczyna rozumieć, że tak być nie musi, że można zadbać o dobry stan zdrowia odpowiednim stylem życia wypełnionym aktywnością fizyczną i zdrowym odżywianiem.

Już dziś odnotowuje się ogromny wzrost zainteresowania sektorem wellness - a więc usługami i produktami związanymi ze zdrowym stylem życia, zachowaniem dobrego wyglądu i samopoczucia.


poniedziałek, 14 października 2013

Choroba wrzodowa.




Wrzód trawienny to drobna ranka, kraterowate zagłębienie, zwykle mniejsze niż 2 cm, powstałe w ściance żołądka lub dwunastnicy, czyli w miejscach narażonych na działanie soków trawiennych. 


Co prawda obserwowany jest spadek zachorowań, ale nadal co dziesiąty Europejczyk cierpi na chorobę wrzodową. Trzy razy częściej są to wrzody dwunastnicy niż żołądka. Częściej też chorują mężczyźni w okresie aktywności zawodowej, ale wśród cierpiących na chorobę wrzodową zdarzają się i nastolatki, a nawet dzieci.

Wrzody nazywano kiedyś chorobą dyrektorską. Sądzono bowiem, że są one skutkiem stresującego życia i nieregularnego odżywiania się. Dziś wiadomo, że cierpią na nią także ludzie prowadzący spokojne życie.

Nie leczone owrzodzenie może skutkować bardzo groźnymi powikłaniami, m.in. wewnętrznym krwotokiem, którego objawem są czarne wymioty oraz smolisty luźny stolec; perforacją czyli przedziurawieniem ściany jelita, na skutek czego treść żołądkowa przedostaje się poza przewód pokarmowy i prowadzi do zapalenia otrzewnej; poważnym uszkodzeniem trzustki, wątroby, jelit; zwężeniem dalszej części żołądka przez tworzące się blizny.

Na pierwsze miejsce wysuwa się Helicobacter pylori, bakteria, którą można się zarazić drogą pokarmową lub podczas... pocałunku. O tym, czy jesteśmy nosicielami, przekonamy się, robiąc test. Badanie można przeprowadzić w laboratorium analitycznym (za ok. 40 zł) lub samodzielnie, korzystając z zestawu (Helico Test kosztuje 35–40 zł) dostępnego w aptekach.
Obecność bakterii nie zawsze oznacza chorobę wrzodową. Można bowiem być nosicielem i nie chorować.

Kwas solny, który wchodzi w skład soku żołądkowego, jest produkowany przez komórki, które tworzą błonę śluzową żołądka. Soki żołądkowe niszczą bakterie, które trafiają do przewodu pokarmowego wraz z jedzeniem, uczestniczą w trawieniu białek i tłuszczów. Pobudzają też dwunastnicę do wytwarzania hormonów jelitowych, które wzmagają produkcję substancji (soku trzustkowego i żółci) niezbędnych do trawienia pokarmów. Gdy w soku żołądkowym jest dużo kwasu solnego i uszkodzona jest tzw. bariera błony śluzowej, rozwija się wrzód.
Teorię o dziedziczeniu choroby potwierdza fakt, że u 50 proc. osób występuje ona rodzinnie. Większe skłonności do niej mają także (30–40 proc.) osoby z grupą krwi 0. Zarzucanie żółci do żołądka to kolejna jej przyczyna. U zdrowej osoby znajduje się ona tylko w dwunastnicy. Gdy układ pokarmowy szwankuje, żółć cofa się do żołądka i uszkadza barierę ochronną.
Wśród przyczyn znajduje się także nadmiar leków przeciwzapalnych i przeciwbólowych zawierających kwas acetylosalicylowy oraz leków przeciwreumatycznych, które niszczą błonę śluzową żołądka.
Do choroby wrzodowej przyczynia się też niewłaściwa dieta, pobudzająca nadmierne wydzielanie soku żołądkowego, stresujący tryb życia, nadużywanie alkoholu, a także palenie.

Objawy, które powinny skłonić do wizyty u lekarza to zgaga, niestrawność, zaparcia, nudności, wymioty, bóle w dołku podsercowym pojawiające się 1-2 godz. po posiłku (mogą zwiastować wrzód żołądka) lub bóle pod prawym łukiem żebrowym 3-5 godz. po posiłku, a także w nocy i na czczo, które są symptomem wrzodu dwunastnicy.

Objawy choroby są uzależnione od umiejscowienia wrzodu i wieku. Najczęściej pojawia się ból umiejscowiony pośrodku brzucha, poniżej mostka lub nad pępkiem. Opisywany jest jako pieczenie, palenie, czasem uczucie głodu. Mogą mu towarzyszyć mdłości, odbijanie, zgaga, a nawet silne wymioty. Dla wrzodów żołądka charakterystyczne bywa nasilenie bólu w ciągu 1-2 godz. po jedzeniu. Przy owrzodzeniu dwunastnicy ból pod prawym łukiem żebrowym może się pojawić w ciągu 2-5 godz. od posiłku, wkrótce po przebudzeniu, a posiłek łagodzi go na 2–3 godziny a także w nocy lub nad ranem przychodzi ssący ból, nazywany głodowym. Łagodzi go zjedzenie czegokolwiek lub wypicie odrobiny mleka. Przyczyną bólu mogą być też nawet niewielkie nadżerki. Wymagają leczenia, gdyż mogą się przekształcić we wrzody. Choroba nasila się wiosną i jesienią. Jedna z teorii sezonowości choroby tłumaczy, że właśnie w tych okresach bakteria Helicobacter pylori staje się szczególnie aktywna i chętnie się rozmnaża.

Podstawowym badaniem jest endoskopia. Wykonujący ją lekarz wprowadza przez przełyk aparat (gastroskop) z giętkim przewodem zakończonym minikamerą. Widzi błonę śluzową i może pobrać wycinki z owrzodzenia. Jest to konieczne przy wrzodach żołądka, bo niekiedy mogą się one przemienić w zmiany nowotworowe, które na oko są nie do odróżnienia. Na takich wycinkach można też przeprowadzić test potwierdzający obecność Helicobacter pylori. Ponieważ w kilku procentach przypadków zmiany wrzodowe mogą być przeoczone w endoskopii, wskazanym badaniem uzupełniającym jest wykonanie zdjęć RTG przewodu pokarmowego po wypiciu przez chorego tzw. kontrastu. Na 2–3 dni przed badaniem trzeba zrezygnować z potraw wzdymających, bo gazy w jelitach pogarszają jakość zdjęć. Badaniami pomocniczymi są: morfologia krwi, próba benzydenowa na obecność krwi utajonej w stolcu, OB oraz badanie treści żołądka sondą Key'a.

Skuteczne leki

Aby zniszczyć bakterię, chorym przez tydzień podaje się dwa odpowiednio dobrane antybiotyki oraz lek z grupy blokerów pompy protonowej, czyli leków zmniejszających prawie do zera wydzielanie soku żołądkowego. W 90 proc. przypadków terapia kończy się sukcesem, dzięki czemu unika się operacji. Ale kuracja zawsze musi być doprowadzona do końca. Zalecane są także leki osłaniające śluzówkę żołądka i przyśpieszające gojenie się wrzodów. Można pić tzw. mleczka lub zażywać tabletki neutralizujące kwas solny. Nie powinno się ich jednak nadużywać.

Choć nie ma przekonujących dowodów na to, że jakakolwiek dieta przyśpiesza gojenie lub zapobiega nawrotom choroby wrzodowej, z jadłospisu należy wyeliminować potrawy, które nasilają dolegliwości (np. soki owocowe, ostre i tłuste pokarmy, potrawy smażone, warzywa kapustne, strączkowe, pieczywo żytnie i razowe). Należy bardzo uważać z piciem alkoholu, ponieważ wzmaga wydzielanie kwasu solnego. Lepiej pić go w małych ilościach i rozcieńczony. Wrzodowcy powinni zrezygnować zwłaszcza z jasnego piwa, bo słód w nim zawarty wzmaga wydzielanie soków żołądkowych. Wskazane jest natomiast picie dużych ilości niegazowanej wody mineralnej, która zapobiega zaparciom.

Warto używać ziół zarówno jako przypraw do potraw, jak i w postaci herbatek. Zioła, które lubi nasz przewód pokarmowy to np. mięta, imbir, rumianek, lukrecja, melisa, majeranek, tymianek, koperek, koper włoski. Ważne jest regularne jedzenie. Trzeba jeść mniejsze porcje, ale nawet 6-7 razy dziennie. Posiłki powinny być gotowane, a nie smażone czy surowe i o umiarkowanej temperaturze. Absolutnie nie wolno rezygnować ze śniadania.

Zdrowie układu trawiennego zależne jest od stanu uzębienia. Chore zęby są siedliskiem groźnych bakterii. Regularnie trzeba usuwać kamień, uzupełniać braki w uzębieniu, bo źle rozdrobniony pokarm zalega dłużej w żołądku, a rozkładając się, uszkadza jego ścianki. Duże kawałki jedzenia mogą też ranić śluzówkę, prowokując powstawanie nadżerek.

Dla przewodu pokarmowego, tak jak i dla całego organizmu ważny jest odpoczynek i zachowanie spokoju. Od czasu do czasu warto zafundować mu pobyt u wód. Obojętnie czy w miejscowości uzdrowiskowej czy w domu. Wcześniej trzeba skonsultować się z lekarzem, jakie wody lecznicze są najbardziej wskazane.

Ponieważ zdenerwowanie i stres działają bardzo niekorzystnie również na stan układu trwawiennego, trzeba nauczyć się rozładowywania emocji. Dobrze temu służy ruch, który poprawia perystaltykę jelit, sprzyja lepszemu trawieniu i regularnym wypróżnieniom.

Warto ćwiczyć na świeżym powietrzu lub przy otwartym oknie.

niedziela, 13 października 2013

Wcześniaki.


Stymulacja dotykowa wcześniaków 


W Polsce co roku około 6 proc. wszystkich noworodków przychodzących na świat to dzieci urodzone przedwcześnie - wcześniaki ważące mniej niż 2500 g, a niektóre nawet poniżej 1500 gramów. Wskutek niedojrzałości wiele z nich narażonych jest na poważne komplikacje zdrowotne. Wiadomo już, jak ważne jest zapewnienie odpowiednich rodzajów i ilości stymulacji otoczenia tym delikatnym istotom podczas pierwszych tygodni życia, aby ograniczyć stres i zapobiec powikłaniom, takim jak wylewy dokomorowe (IVH), które mogą zwiększać ryzyko późniejszych problemów neurologicznych i rozwojowych.

Choć przez wiele lat trwała dyskusja, czy wcześniaki na oddziałach intensywnej terapii noworodka są przestymulowywane, czy też mają stymulacji zbyt mało, obecnie specjaliści zgadzają się, że prawdziwe są obie sytuacje - wcześniaki mają zbyt dużo stymulacji „nieprzyjemnej”, a jednocześnie zbyt mało stymulacji pozytywnej, wspomagającej rozwój.

Kilku badaczy wskazywało potrzebę określenia rodzajów dotyku, jakie mogą być zapewniane wcześniakom w celu zapewnienia im komfortu i zminimalizowania stresu związanego ze środowiskiem szpitalnym. Kontakt dotykowy z wcześniakiem jest również niezwykle ważny dla rodziców, ponieważ pragnienie utrzymania kontaktu stanowi podstawowy składnik pozytywnej relacji rodzice-dziecko. Rodzice wcześniaków mają często ograniczony kontakt z dzieckiem w pierwszych tygodniach jego życia, w związku z czym są zagrożeni pojawieniem się problemów w rozwoju bezpiecznej więzi z dzieckiem.

Większość dotyku otrzymywanego przez wcześniaki na OITN-ach jest związana z zabiegami medycznymi lub pielęgnacyjnymi. Ze względu na zagrożenie negatywnymi skutkami pielęgnacji związanej z zabiegami medycznymi wiele oddziałów ograniczyło liczbę zabiegów pielęgnacyjnych wykonywanych zarówno przez personel, jak i przez rodziców dziecka. Niestety zasady te odnoszą się zazwyczaj do każdego dotyku, ograniczając w ten sposób nie tylko dotyk związany z zabiegami medycznymi, ale także potencjalnie korzystny dotyk uspokajający i pocieszający.

Naukowcy związani z Johnson&Johnson Institute w USA przeprowadzali wiele badań nad wpływem dotyku na rozwój małego dziecka. Ich prace naukowe zebrane w książce „Dotyk i masaż we wczesnym rozwoju dziecka” stanowią wspaniałe źródło informacji o tym, jak można pomagać maluchowi osiągnąć pełnię możliwości i jak najwyższy rozwój fizyczny i intelektualny, w odpowiedni sposób dotykając go i masując. Dotyk stanowi najprostszą i najbardziej bezpośrednią formę kontaktu rodziców z dzieckiem, przynosi nie tylko radość obu stronom, ale także wiele korzyści.

W porównaniu z dotykiem zabiegowym wcześniaki na OITN-ie otrzymują relatywnie niewiele dotyku przyjaznego i pocieszającego, takiego jak głaskanie. Nieliczne pielęgniarki stosują „dotyk pocieszający”, a wśród rodziny dziecka częściej dotykają mamy i babcie, rzadziej tatusiowie i dziadkowie.

Pielęgniarki spędzają więcej czasu, zapewniając ogólną pielęgnację, czyli karmienie, przewijanie, kąpiel lub badanie czynności życiowych oraz pielęgnację medyczną. Rodzice zapewniają kontakt, taki jak przytulanie i dotykanie.

Są sposoby na złagodzenie negatywnych dotyku związanego z zabiegami medycznymi. Najprostszym z nich jest wszelkiego rodzaju ograniczenie przestrzeni wokół malucha - przez umieszczenie go w specjalnym „gniazdku”, ścisłe przykrycie czy nawet spowicie w kocyk. Okazało się, że owijanie kocykiem podczas pobierania krwi z pięty pozwala na obniżenie czynności serca, skrócenie płaczu i problemów ze snem oraz zwiększenie saturacji.

Pomocą jest też ciągły, delikatny dotyk; głaskanie/masaż połączone ze stymulacją przedsionkową.

Ze względu na obawę, że wcześniaki we wczesnych tygodniach życia są zbyt delikatne, by je głaskać lub masować, zdecydowano się zbadać wpływ delikatnego ludzkiego dotyku bez ruchów masujących. Dotyk ten polegał na położeniu dłoni na głowie dziecka, a drugiej na plecach i pośladkach na 10-20 minut, trzykrotnie w ciągu dnia. Dotyk przerywano, jeśli dziecko wykazywało fizjologiczne objawy niepokoju. Sytuacje takie zdarzały się jednak bardzo rzadko, u najmniejszych i najbardziej chorych wcześniaków. Chociaż nie wykazano długofalowych pozytywnych skutków takiego dotyku (nie miał wpływu na przybieranie na wadze, długość pobytu w szpitalu), jego natychmiastowe efekty były łatwe do zaobserwowania: zwiększenie regularności oddechu, zmniejszenie aktywności ruchowej i objawów niepokoju oraz spokojny sen.
Rodzice i opiekunowie powinni być zachęcani do stosowania delikatnego dotyku podczas kontaktów z delikatnymi, niedojrzałymi noworodkami na oddziale intensywnej terapii noworodka. Delikatny dotyk może być przydatny do uspokajania zaniepokojonych i zestresowanych wcześniaków.

Głaskanie czyli przesuwanie dłoni lub palców delikatnie w jednym kierunku przynosi efekty zarówno bezpośrednie, jak i długofalowe. Badania wykazały, że wcześniaki podczas głaskania wykazywały dużą aktywność: sapały, poruszały się, budziły i zapadały w sen. Podczas stymulacji zmniejszała się liczba epizodów bezdechu.

Głaskanie okazało się niekorzystne tylko dla wcześniaków wysokiego ryzyka.

Reakcje na głaskanie zależne są również od konkretnego zachowania dziecka podczas stymulacji: delikatne głaskanie prowadziło do zwiększonego poziomu aktywności, kiedy dziecko było spokojne, natomiast jeśli dziecko było aktywne głaskanie nie przynosiło zmiany zachowania.

Jedno z badań wykazało również, że dzięki głaskaniu pleców wcześniaków przez matki podczas karmienia sondą, dzieci miały znacząco wyższy poziom saturacji tlenem po karmieniu, w porównaniu z dziećmi niegłaskanymi.

Do pozytywnych skutków można zaliczyć zmniejszenie ilości bezdechów i zwiększenie saturacji, do negatywnych - zwiększenie aktywności i oznaki niepokoju u dzieci.

Wyniki długofalowe są znacznie bardziej widoczne. Dzieci głaskane kilka minut dziennie w ciągu pierwszych dni życia (w różnych badaniach) szybciej przybierały na wadze, były bardziej aktywne w okresie hospitalizacji i miały mniej nieprawidłowości rozwojowych w okresie 7-8 miesięcy po wypisie; szybciej przyzwyczajały się do światła i dźwięków, miały lepsze napięcie ciała, łatwiej się uspokajały i były bardziej odporne na nieprzyjemne bodźce, niż dzieci w grupie kontrolnej. Wykazywały wyższy poziom rozwoju społecznego w wieku 3 i 6 miesięcy; a w wieku 7 lat miały lepsze wyniki w testach inteligencji; łatwiej przechodziły na karmienie piersią lub butelką i były szybciej wypisywane ze szpitala; miały też lepsze wyniki w testach rozwoju umysłowego w wieku 15 miesięcy; krócej przebywały w szpitalu, krócej wymagały tlenoterapii, lepiej przybierały na wadze, spokojniej spały.

Jedno z badań wykazało, że doskonałe efekty daje dwutygodniowy okres głaskania po dwutygodniowym okresie delikatnego dotyku.

Wyniki badań wykazały, że głaskanie nie ma żadnych skutków niekorzystnych, przynosi za to wiele korzyści: zwiększone przybieranie na wadze, skrócenie hospitalizacji, lepszą organizację zachowań i rozwój umysłowy.

Masaż połączony ze stymulacją kinestetyczną lub przedsionkową

Stymulacja kinestetyczna to „wcześniakowy aerobik”, podczas którego rodzic lub terapeuta porusza kończynami dziecka w różnym zakresie; natomiast stymulacja przedsionkowa to po prostu kołysanie i bujanie malucha na rękach lub w bujanym fotelu. W związku z tym jest to stymulacja obejmująca raczej starsze, stabilne medycznie wcześniaki, a jej charakter pozwala na wykonywanie jej nie tylko przez badaczy, terapeutów lub personel, ale przede wszystkim przez rodziców.

Zapewnianie dodatkowej stymulacji dotykowej, kinestetycznej i przedsionkowej przynosi wiele korzyści krótko- i długoterminowych, między innymi: zwiększone codzienne przybieranie na wadze, zwiększoną uwagę dziecka, bardziej dojrzałą orientację i umiejętności ruchowe oraz lepsze zachowania przystosowawcze.

Oto przykłady proponowanej stymulacji i jej skutki dla wcześniaków:

15-minutowy masaż stabilnych wcześniaków składający się z 5 minut głaskania, 5 minut stymulacji kinestetycznej (bierne ruchy prostujące i zginające) i 5 minut głaskania; dzieci podczas głaskania leżały na brzuchu, a podczas stymulacji kinestetycznej na plecach. Ćwiczenia stosowano trzy razy dziennie przez 10 dni, począwszy od momentu, kiedy dzieci osiągnęły stabilność medyczną i były przenoszone z OITN na oddział wcześniaków. Niemowlaki te osiągnęły zwiększenie dziennego przyrostu wagi aż o 47 proc., były bardziej aktywne i wykazywały bardziej dojrzałe zachowania, przystosowanie do otoczenia i lepszą orientację. Ponadto były wypisane ze szpitala średnio 6 dni wcześniej niż grupa kontrolna.

W innym badaniu stosującym podobne metody dzieci poddawane stymulacji osiągały zwiększenie dziennego przyrostu wagi o 21 proc., wychodziły ze szpitala średnio 5 dni wcześniej. Okazało się również, że stymulacja ta poprawia dojrzałość współczulnego układu nerwowego.

Inne badanie oceniało efekty połączonej stymulacji słuchowej, dotykowej, wzrokowej i przedsionkowej. Polegała ona na 10-minutowym głaskaniu połączonym z mówieniem do dziecka, następnie 5-minutowym kołysaniu połączonym z ciągłymi próbami utrzymania kontaktu wzrokowego z dzieckiem. Stymulacja ta stosowana była zarówno u stabilnych wcześniaków, jak i u maluchów z leukomalacją okołokomorową (PVL). W jednym z badań dzieci stymulowane były nie tylko podczas pobytu w szpitalu, ale również przez matki w domu do osiągnięcia 2 miesięcy wieku korygowanego. W wieku 1 roku dzieci te miały lepsze wyniki rozwoju umysłowego i ruchowego oraz rzadziej występowało u nich mózgowe porażenie dziecięce.

Kilka badań oceniało stymulację dotykową oraz kinestetyczną i przedsionkową zapewnianą wcześniakom na oddziale intensywnej terapii noworodka przez ich rodziców. Rodzice w grupie kontrolnej przeszli godzinne szkolenie dotyczące stymulacji dziecka przy użyciu masażu i muzyki oraz rozpoznawania sygnałów nadmiernej stymulacji wysyłanych przez dziecko. Okazało się, że w późniejszym czasie rodzice ci wykazywali bardziej odpowiednią i pozytywną interakcję z dzieckiem oraz częściej odwiedzali oddział. Dzieci natomiast wykazywały mniej oznak stresu, lepiej przybierały na wadze i krócej przebywały w szpitalu.

Chociaż masaż niemowląt został opracowany w Chinach wiele wieków temu i większość form masażu opiera się właśnie na chińskich wzorcach, w dzisiejszych czasach ta forma terapii nie jest często stosowana. W przeprowadzonym badaniu specjalnie przeszkoleni lekarze i pielęgniarki (a nie, jak w wielu innych badaniach, rodzice) masowali wcześniaki przez 15 minut trzy razy dziennie przez 10 dni. Stosowano trzy rodzaje masażu: masaż całego ciała przy użyciu średniego nacisku; „masaż domowy” polegający na masowaniu głowy (a konkretnie czoła i twarzy), brzucha, dłoni, kostek i stóp; trzecią formą był „masaż domowy” wzbogacony o pocieranie punktów akupresyjnych. Masaż stosowano również u chorych niemowląt (z zapaleniem płuc, bezdechami, żółtaczką i problemami skórnymi). Wyniki wskazywały, że masaż wpływał dodatnio na przyrost masy ciała, ale również długości i obwodu głowy dzieci, zaś w przypadku chorych niemowląt korzyść stanowił mniejszy ubytek hemoglobiny. Ważny jest również fakt, że stosowano średni nacisk, który okazał się bardzo korzystny dla niemowląt.

Masaż, stymulacja kinestetyczna i delikatny dotyk nie mają efektów niekorzystnych, natomiast mogą przynieść wiele korzyści - lepsze przybieranie na wadze, krótsza hospitalizacja, lepszy rozwój ruchowy i umysłowy oraz zmniejszenie ilości późniejszych komplikacji wcześniactwa. Jeśli więc nasze dziecko jest już stabilne, a lekarze nie widzą przeciwwskazań, głaszczmy je, masujmy i kołyszmy - na pewno mu tym nie zaszkodzimy, a możemy pomóc. Przede wszystkim jednak przyniesie to i maluszkowi, i nam wiele radości.

Mimo odpowiedniej diety i leków zwiększających wchłanianie wapnia wcześniaki wykazują znaczące różnice w rozwoju kości w porównaniu z donoszonymi rówieśnikami.

Przeprowadzono badania wpływu ruchu na mineralizację kości u wcześniaków. W badaniu brały udział wcześniaki urodzone między 26. a 32. tygodniem ciąży, odpowiedniej wielkości (a więc nie od razu po urodzeniu), karmione butelką/piersią i nieotrzymujące żadnych leków poza witaminami; rodzice dzieci wyrazili zgodę na ich udział w badaniu.

Ćwiczenia były przeprowadzane przez terapeutę zajęciowego lub mamę dziecka; polegały na zginaniu i prostowaniu kończyn dziecka. Każdy ruch był wykonywany pięciokrotnie na: nadgarstku, łokciu, ramieniu, kostce, kolanie i biodrze, pięć razy w tygodniu przez 4 tygodnie. Grupa kontrolna była poddawana głaskaniu i dotykowi, ale nie ćwiczeniom ruchowym. Badano wzrost ciężaru ciała, długość i obwód głowy, ilość przyjmowanego pokarmu oraz objawy wzrostu kości (laboratoryjnie).

Dzieci poddawane ćwiczeniom ruchowym wykazywały zwiększony dzienny przyrost wagi (niezależnie od tego, czy ćwiczenia wykonywane były przez matkę czy przez terapeutę). Pojawiły się również znaczące różnice w masie kostnej przedramienia. Na początku badania nie było różnic w zawartości minerałów ani gęstości kości. Po 28 dniach interwencji zauważono jednak znaczącą poprawę obu czynników u dzieci poddawanych ćwiczeniom. Typ pokarmu - wzbogacone mleko matki lub mieszanka dla wcześniaków - nie był znaczący dla zmian w masie kostnej.

Okazuje się, że codzienne ćwiczenia ruchowe zwiększają wzrost i rozwój kości u wcześniaków z bardzo niską masą urodzeniową, podczas gdy rutynowa pielęgnacja tych niemowląt, związana z ograniczeniem ruchów, wydaje się zmniejszać formację kości u tych dzieci. Ważne jednak jest zachowanie odpowiedniego poziomu składników odżywczych w diecie, ponieważ w przypadku, gdy podaż składników odżywczych jest niewystarczająca, ćwiczenia ruchowe nie przynoszą pożądanych efektów. Dlatego należy zastanowić się, czy warto wprowadzać program ćwiczeń fizycznych u niemowląt karmionych niewzbogaconym mlekiem matki lub zwykłą mieszanką dla niemowląt; program ten może również być nieodpowiedni dla niemowląt przewlekle chorych lub przyjmujących leki zaburzające przyswajanie składników odżywczych odpowiedzialnych za budowę kości.

Najważniejsze wnioski płynące z tych badań są jednak bardzo optymistyczne: dowiodły one, że program ćwiczeń ruchowych w połączeniu z zalecanym poziomem energii i składników odżywczych pozwala na zwiększenie masy kostnej u wcześniaków z bardzo niską masą urodzeniową. Co więcej, program ćwiczeń ruchowych jest równie skuteczny w przyspieszaniu mineralizacji kości, jeśli prowadzi go terapeuta, jak i wtedy, gdy jest wykonywany przez mamę dziecka.

Masaż wcześniaków po wypisie ze szpitala


Badaniom poddano również masaż stosowany przez matki w domu po wypisie dziecka ze szpitala i jego wpływ na rozwój więzi między mamą a dzieckiem oraz na rozwój dziecka. Badacze nauczyli matki, w jaki sposób powinny zapewniać stymulację dotykową i kinestetyczną swoim dzieciom po wypisie ze szpitala. Stymulacja miała się odbywać cztery razy dziennie po 15 minut. Matki trzymały dzieci w ramionach i głaskały je palcami i dłońmi, zwracając szczególną uwagę na główkę dziecka. Następnie zawijały maluszki w kocyk i przez 5 minut kołysały je.
Masowane dzieci szybciej przybierały na wadze oraz wykazały w badaniach większą dojrzałość neurologiczną w wieku 4 miesięcy.

Badano również wpływ czułego dotyku na rozwój bezpiecznego przywiązania w wieku 12 miesięcy. Okazało się, że dotyk taki ma bardzo dobry wpływ na rozwój relacji między mamą a dzieckiem z wyjątkiem szczególnie wrażliwych wcześniaków, które są wyjątkowo podatne na nadmierną stymulację, w związku z czym powinna ona być wobec nich stosowana ostrożnie i w niewielkich ilościach.

Duże znaczenie ma również rodzaj dotyku matki. Dzieci, których matki stosowały dotyk czuły i opiekuńczy, miały w wieku dwóch lat mniej problemów z zachowaniem, były mniej nerwowe i nie miały objawów depresji. Czuły dotyk ma szczególne znaczenie dla rozwoju wcześniaków z niską masą urodzeniową, ponieważ pomaga im rozwijać umiejętności samoregulacyjne.

Dlatego nie bójmy się dotykać naszych dzieci. Pytajmy lekarzy, pielęgniarki i fizjoterapeutów, jaki dotyk przyniesie naszym dzieciom najwięcej korzyści. Uczmy się obserwować ich reakcje, zauważać, kiedy są zmęczone, a kiedy chcą więcej.


Oceń stan swojego zdrowia - nastawienie psychiczne