wtorek, 29 sierpnia 2017

Tęsknota za żarówką

Znalezione obrazy dla zapytania Tęsknota za żarówką

 Przywódcy państw Unii Europejskiej zadecydowali, że w państwach członkowskich wszystkie żarówki muszą być zmienione na energooszczędne.


Główny powód - to oszczędność energii. Czy jednak taka zamiana jest korzystna dla naszego zdrowia? Badania dowodzą, że światło emitowane przez zwykłą żarówkę jest bliższe światłu słonecznemu i zdrowsze od światła jarzeniowego. Fluoroscencyjne oświetlenie może nie tylko źle wpływać na nasz wzrok i samopoczucie, ale także powodować zakłócenia w przepływie bioenergii w organizmie.

Naturalne czy syntetyczne?


Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak ogromny wpływ na nasze zdrowie i psychikę ma światło. To ono decyduje o wizualnym odbiorze otoczenia, buduje atmosferę i klimat pomieszczeń, wpływa na samopoczucie osób. Dlatego tak ważne jest dobre oświetlenie miejsc, w których pracujemy lub wypoczywamy.
Zwykła żarówka, wynaleziona przez Thomasa Edisona, służy nam już od ponad 130 lat. Jej konstrukcja jest bardzo prosta. Zbudowana jest ze szklanej bańki, w której znajduje się cienka spirala z włókna wolframowego. Pod wpływem prądu spirala zaczyna się żarzyć. Jest to rodzaj światła naturalnego, pochodzącego od ognia, czyli takiego samego, jakie emituje Słońce lub świeca - tylko skoncentrowanego i bezpiecznie zamkniętego. Wadą żarówki jest mała wydajność. Wykorzystuje ona zaledwie 5 procent energii na światło, resztę zamieniając na ciepło.
Światło w jarzeniówce powstaje w bardziej skomplikowany sposób. W szklanej rurze wypełnionej gazem (neonem lub kryptonem) i pewną ilością oparów rtęci następuje seria wyładowań elektrycznych. To powoduje, że atomy rtęci emitują nadmiar energii w postaci promieniowania UV, które następnie jest zamieniane przez zestaw luminoforów na światło widzialne. Produktem tego złożonego procesu jest to, co nazywamy światłem syntetycznym. Pod względem oszczędności zwykłej żarówki nie ma co porównywać do jarzeniówki. Do wyprodukowania tej samej ilości światła jarzeniówka potrzebuje pięć razy mniej energii.

Światło pełnego spektrum

Każdy rodzaj światła ma inną zdolność oddawania barw oświetlanego obiektu. W lampach jarzeniowych powstaje światło złożone, podzielone na części w różnych kombinacjach i proporcjach, dlatego oko postrzega je jako białe, pomarańczowobiałe, różowobiałe lub niebieskobiałe.
Wszystkie żarówki, łącznie z halogenowymi, dają żółtawobiałe światło, bardzo dobrze oddające barwy. Światło to ma ciągły rozkład widmowy, który nie dzieli się na części, jak w przypadku światła jarzeniowego, i jest jedynym sztucznym źródłem oświetlenia, które generuje wszystkie długości fal widma światła widzialnego.
Spróbujmy wykonać prosty test, który pozwoli sprawdzić, jak przenoszone są fale światła przez zwykłą żarówkę, a jak przez świetlówkę. Potrzebna będzie do tego nagrana płyta CD. Zapalmy żarówkę i obserwujmy w jej świetle płytę CD od strony nagranej. Doskonale widoczne będzie pełne widmo światła widzialnego z bogatymi i jaskrawymi kolorami. Następnie obejrzyjmy CD przy włączonej świetlówce. Kolory będą bledsze, widać będzie wyraźnie tylko trzy barwy w oddzielnych pasmach. Pośrednie długości fal będą zupełnie niewidoczne.
Obecnie produkowane jarzeniówki dają całą gamę kolorów i odmian, lecz mimo licznych wysiłków producentów, by naśladowały kolor i cechy światła żarowego lub słonecznego, większość lamp jarzeniowych emituje światło, które wygląda i sprawia wrażenie mniej lub bardziej nienaturalnego, gdyż nie jest oparte na elemencie ognia. W miarę starzenia się świetlówek, ich światło staje się coraz bardziej słabsze i jeszcze zimniejsze. Dlaczego światło jarzeniówek w pochmurny dzień wydaje nam się tępe i ponure? Przyczyną jest nie tylko to, że ma mniejszą jasność i bardziej zimny kolor, ale także to, że jest rozproszone we wszystkich kierunkach. Światło słoneczne wszystko rozjaśnia, tworzy cienie i ostre kontrasty. Podobny efekt daje zwykła żarówka. Lampa jarzeniowa rozprasza światło w całym pomieszczeniu i eliminuje wszelkie naturalne cienie. Niektórzy uważają, że cień i ciemność są równie ważne dla zdrowia, jak odpowiednia ilość światła.

Kłopoty z migotaniem

Jednym z problemów oświetlenia fluoroscencyjnego jest męczące oczy pulsowanie światła. Dzieje się tak dlatego, gdyż prąd powoduje pulsowanie natężenia światła w jarzeniówkach.
W zwykłych żarówkach pulsowanie to jest małe, gdyż włókno wolframowe żarzy się między kolejnymi impulsami prądu. W świetlówkach jest ono dużo większe i powoduje ciągłe migotania. Szczególnie widać to w starych typach świetlówek. Badania w szwedzkim Instytucie Technologii w Lund wykazały, że osoby wrażliwe na migotanie reagują obniżeniem aktywności mózgowej fal alfa, a także wzrostem liczby błędów w działaniu. Inne badania sugerują, że migotanie jarzeniówek - w miarę ich starzenia się bardziej widoczne dla oka - może mieć związek z bólem głowy, przemęczeniem oczu, ogólnym stresem i nadmierną pobudliwością u dzieci. Rozwój technologii produkcji świetlówek kompaktowych spowodował, że te obecnie produkowane migocą z częstotliwością niewidoczną dla ludzkiego oka. Badacze uważają jednak, że nawet migotanie z dużą częstotliwością szkodzi, gdyż może być postrzegane przez organizm i mózg podprogowo.
Pary rtęci


W latach siedemdziesiątych odkryto, że świetlówki emitują fale radiowe, słabe promieniowanie rentgenowskie, mogą także wydzielać pary rtęci. Rtęć to trucizna, która odkłada się w organizmie, i dlatego nawet jej śladowe ilości w tkankach mogą niepokoić. W Unii Europejskiej istnieje zakaz stosowania rtęci w sprzęcie elektrycznym - oczywiście z wyjątkiem żarówek fluoroscencyjnych. Nowoczesne świetlówki zawierają 3-5 mg tego związku, podczas gdy stare mogły go mieć nawet 50 mg. Nowa generacja świetlówek ma dodatkową warstwę ochronną wewnątrz rury, która chroni przed łączeniem się par rtęci ze szkłem. Nawet jeśli ze świetlówek nie będzie się wydzielać rtęć, i tak mogą się one stać poważnym problemem dla środowiska naturalnego, gdyby ich sprzedaż gwałtownie wzrosła. Wyobraźmy sobie, jaką szkodę mogą wyrządzić przyrodzie rozbite świetlówki. Zwykłe żarówki w ogóle nie zawierają rtęci, a jedynie niewielką ilość ołowiu na dnie stopki, i to w postaci stałej, która nie może być wdychana.

Światło źródłem życia


Naturalne światło słoneczne jest podstawowym źródłem energii dla całej przyrody. Odgrywa główną rolę w procesie fotosyntezy. Rośliny i zwierzęta bez światła przestają się rozwijać i szybko giną. Podobnie dzieje się z człowiekiem, pozbawionym na dłużej promieni słonecznych - staje się apatyczny, wpada w depresję, zaczyna chorować i po pewnym czasie umiera. Żyjemy w świecie światła i barw, które są nam niezbędne do życia. Absorbujemy światło nie tylko oczami, ale także przez skórę oraz miejsca na ciele, zwane punktami akupunkturowymi. Wchłaniamy je również wewnętrznie, razem z pożywieniem.

Osoby odczuwające subtelne energie mówią, że sztuczne, syntetyczne światło jest światłem martwym i zamiast odżywiać, wyciąga z nas energię. Twierdzą, że jest ono w stanie wyłączyć centra energetyczne ciała i zahamować prawidłowy przepływ bioenergii. Światło żarowe natomiast pomaga w przepływie tej energii, ponieważ ogień jest żywiołem życia, podobnie jak woda, ziemia i powietrze. Pomaga też utrzymać kontakt z własnym wnętrzem, otwierając centra wcześniej zablokowane, szczególnie ośrodek serca, który u osób wrażliwych potrzebuje pewnej formy światła płomieni, aby mógł właściwie funkcjonować. Oszczędności na zamianie zwykłych żarówek na fluoroscencyjne mogą być pozorne.

Oby za kilka lat nie okazało się, że to, co zaoszczędzimy na żarówkach, wydamy na okulary i lekarzy.


piątek, 25 sierpnia 2017

Dlaczego nienawidzimy własnych ciał?

Znalezione obrazy dla zapytania Dlaczego nienawidzimy własnych ciał?

Koncentrowanie się na wyglądzie to kluczowy aspekt kobiecego doświadczenia. 

Dotyczy nawet pięcioletnich dziewczynek naśladujących swoje ukochane gwiazdy pop.
Wydaje się, że ta fiksacja to prawidłowość ludzkiej natury. I wszystkie jej podlegamy. W dowolnym momencie cyklu życia znajdziemy dowody naszego zaaferowania jedzeniem i wyglądem. Najnowsza moda wśród sławnych kobiet polega na odbywaniu porodu drogą cesarskiego cięcia w 36 tygodniu ciąży, co pozwala uniknąć przyrostu wagi związanego z ostatnim miesiącem ciąży, mimo że w rzeczywistości większość kobiet wcale nie przybiera wówczas na wadze (w każdym razie w ciągu ostatnich dwóch tygodni). Wpływ tego typu decyzji na matkę i noworodka sięga poza okres ciąży i porodu. Często zdolność kobiety do karmienia piersią zostaje zaburzona przez jej niepokój związany z własnym wyglądem i apetytem.

Rzecz jasna, każda świeżo upieczona mama chce zapewnić dziecku dobry start w życiu. Niestety, presja na szybki powrót do figury sprzed ciąży wprowadza niepokoje związane z jedzeniem w najwcześniejszą z relacji - karmienie noworodka. Wiele dzieci dorasta w niepewności co do własnego apetytu. Nie mają pojęcia, że jedzenie to coś, czego człowiek potrzebuje tylko wtedy, gdy jest głodny. Podstawowy mechanizm sterujący apetytem jest niedorozwinięty i otwiera drogę wpływowi stanów emocjonalnych na odżywianie.

Dezorientowanie naszych apetytów od dziesięcioleci pozostaje celem przemysłu spożywczego. Jego zyski rosną, kiedy może sprzedać nam więcej, równocześnie obniżając koszty produkcji, transportowania i magazynowania żywności. W ostatnich kilku dekadach przyzwyczaiłyśmy się do szerokiej dostępności stosunkowo taniej żywności, której większość zawiera stabilizatory, sztuczne aromaty i składniki przedłużające termin przydatności do spożycia. (…)

Czy chcemy, czy nie chcemy, nasze koszyki z zakupami stają się coraz pełniejsze, restauracje fast-food wyrastają jak grzyby po deszczu, podczas gdy inna wielka gałąź przemysłu spożywczego, produkcja żywności dietetycznej i preparatów wspomagających odchudzanie, pomnaża w nieskończoność zyski w poczuciu bezpieczeństwa, mając świadomość, że na 100 osób przechodzących na dietę, 97 procent będzie powracało po kolejnych porażkach.

Wart 40 miliardów dolarów przemysł dietetyczny zbija kapitał na poświątecznym i przedwakacyjnym rynku, składając nierealistyczne obietnice. Jednak nasze ciało ma naturalne mechanizmy do radzenia sobie z dodatkowym pożywieniem, którego sobie dostarczamy w różnych momentach w roku. Po prostu przyspiesza metabolizm, dopóki jego masa się nie ustabilizuje. Kiedy jemy mniej niż nasze ciało potrzebuje, nasza przemiana materii zwalnia, jak gdyby ochraniając nas przed skutkami głodu. Każda z nas ma ustalony punkt, do którego zmierza masa naszego ciała, wahając się w granicach kilku kilogramów. Jeżeli bez przerwy przy nim manipulujemy stale jedząc więcej, niż nasze ciało może przetworzyć, albo odchudzając się, „regulator” dostosowujący nasz metabolizm do pożywienia przestaje działać, albo zacina się na niskim poziomie. W ten sposób diety mogą owocować skutkami przeciwnymi do zamierzonych – przyrostem, zamiast spadkiem wagi. W rzeczywistości powtarzane często diety to jeden z najskuteczniejszych sposobów tycia.
Nie ma wątpliwości, że eksplozja otyłości jest powodem do zmartwienia. Ale czemu nasze rządy trąbią o epidemii, zamiast się skoncentrować na o wiele powszechniejszym, i często bardziej ukrytym zjawisku zaburzeń odżywiania, które dotykają tak wielu ludzi? To one stanowią prawdziwe społeczne zagrożenie zdrowotne.

Specjalistyczne publikacje wskazują, że to poziom sprawności, a nie ilość tłuszczu determinuje śmiertelność. Można być grubą, sprawną i zdrową. Tyrania szczupłości i przekonanie, że wszystkie powinnyśmy być tego samego rozmiaru jest nierealistyczne i niezdrowe. Jednak pragnienie dostosowania się do standardów i dostrzegania w lustrze w przybliżeniu tego samego, co widzimy na plakatach, w czasopismach i na ekranach, okazuje się zniewalające.

W szkolnych klasach na całym świecie dziewczynki wymieniają się sposobami na ograniczenie jedzenia, by naśladować doskonałe ciała, które nieustannie narzucają się im z teledysków, pokazów mody, czasopism i tablic reklamowych. W głębi duszy dziewczęta wiedzą, że te ciała nie do końca są prawdziwe, że zostały udoskonalone przez chirurgię, oświetlenie, kąt ustawienia obiektywu i cyfrowe manipulacje. Ale to nie ma znaczenia. Zalew obrazów przesączył się do świadomości wszystkich i zmienił sposób, w jaki postrzegamy nasze ciała.

Dzisiaj ciało nieomal definiuje sposób, w jaki wolno nam żyć. Jeżeli dziewczynki nie czują się dobrze we własnej skórze, niewiele rzeczy w ich życiu będzie się układać. Ciała są dla nich źródłem kłopotów i zmartwień. Operacja plastyczna to obecnie coś, na co niestety wiele dziewcząt czeka z niecierpliwością – wymarzony prezent na szesnaste urodziny.

W 1995 roku mieszkańcy Fidżi po raz pierwszy uzyskali dostęp do telewizji, transmitującej rozmaite programy amerykańskie. Tylko trzy lata później, w 1998 roku, 11,9 procent nastolatek przesiadywało z głową nad sedesem cierpiąc z powodu bulimii – schorzenia, o którym wcześniej nikt na Fidżi nawet nie słyszał. Jeśli się weźmie powyższe pod uwagę, jak również uwzględni 35 000 operacji plastycznych kobiecych nosów w Iranie (część tych nosów nigdy nie jest oglądana publicznie, bo tkwią pod hidżabem), Chinki, które poddają się łamaniu i rozciąganiu nóg, żeby uzyskać dodatkowe parę centymetrów wzrostu, Japonki, które mają się powszechnie za otyłe, nie sposób oprzeć się przekonaniu, że nienawiść do ciała to jeden z głównych towarów eksportowych zachodniego świata.

To, co wzajemnie wiąże ludzi w ramach globalnej wioski, to zdolność identyfikacji i wzajemnego rozpoznawania się poprzez konsumeryzm, a szczególnie poprzez marki, ubrania, jedzenie i muzykę. Na tym globalnym rynku również kształt ciała kobiety stał się marką, jej marką, jej kartą wstępu i biletem uprawniającym do zajmowania przestrzeni.

W miarę jak kobiety walczyły o poszerzanie sposobów istnienia i oddziaływania na świat, otrzymywały coraz bardziej homogeniczny i zdrobniały obraz kobiecości. Owszem, z pozoru króluje różnorodność, najnowsze kanony wyglądu są promowane przez modelki rozmaitych kolorów skóry. Jednak etniczna różnorodność jest w istocie ograniczona do małego przedziału typów fizycznych, z których wszystkie charakteryzują się chudą i wydłużoną architekturą ciała.

W ostatnich kilku latach ideał piękna się zdemokratyzował. A elitarna elegancja stała się bardziej powszechnie dostępna i odczuwana jako coś niezbędnego przez większą liczbę ludzi. 

Niestety, co smutne i zdumiewające, tej demokratyzacji towarzyszyło zawężenie ideału piękna.






środa, 23 sierpnia 2017

Szkodliwość promieniowania radioaktywnego i fal elektromagnetycznych dla człowieka

Znalezione obrazy dla zapytania Szkodliwość promieniowania radioaktywnego i fal elektromagnetycznych dla człowieka


Promieniowanie, to energia, która przenoszona jest w postaci niewidocznych promieni jonizacyjnych

Naturalne substancje radioaktywne są tak samo niebezpieczne jak sztuczne. Jedne i drugie są najczęściej niewidocznymi źródłami promieniowania, działającemu na szkodę organizmu w sposób długotrwały i powolny.
Promieniotwórczość substancji mierzy się za pomocą liczby samoistnych przemian, które zachodzą w odpowiednim czasie (jednostka Becquerel równa się jednej samoistnej przemianie na sekundę). 
W siwertach lub remach (1 Sv to 100 remów) mierzy się wartość promieniowania absorbowanego przez organizm.
Najsilniejsze źródło promieniowania, na jakie jesteśmy narażeni, pochodzi z kosmosu lub powolnego rozkładu radioaktywnych pierwiastków zawartych w skamieniałych minerałach. W naszym otoczeniu najsilniejszym źródłem promieniowania jest Słońce, niezbędne do istnienia życia na Ziemi. Są to promienie widzialne dla człowieka i promienie ultrafioletowe, które są częściowo zatrzymywane przez atmosferę. One kształtują klimat, pogodę, fazy wzrostu roślin, życie zwierząt..., aż do migracji turystów w pogoni za opalenizną.
Słońce wysyła także promienie X, gamma, promienie kosmiczne, tzw. słoneczny wiatr składający się ze szkodliwych dla człowieka cząstek. Promienie ultrafioletowe, w mniejszym stopniu zatrzymywane przez atmosferę w bardzo wysokich górach, mogą spowodować uszkodzenia wzroku.
Człowiek jest bezradny wobec promieniowania kosmicznego, a pomimo to wzmacnia jego oddziaływanie na powierzchnie Ziemi, niszcząc warstwę ozonową, stanowiącą zasadniczą ochronę przed tym promieniowaniem.
Niektóre skały zawierają minerały radioaktywne. Rejony, gdzie znajdują się skały granitowe charakteryzują się silnym napromieniowaniem.
Tak samo jak toksyczne metale pochodzenia naturalnego, tak i niebezpieczne źródła promieniowania cały czas są wzmacniane przez działanie człowieka. Niszczycielskie eksplozje w Hiroszimie i Nagasaki, wybuchy atomowe prowadzone na morzach południowych., awarie elektrowni atomowych, np. w Czarnobylu, radioaktywne przecieki, np. w Sellafield w Wielkiej Brytanii, wycieki radioaktywne z elektrowni atomowych przyczyniają się do zwiększonej radioaktywności na całej Ziemi. Są inne źródła promieniowania, o których się nie mówi, bo nie wywołują żadnych skutków od razu, chociaż spotykamy się z nimi na co dzień. Są to: ekran telewizyjny i komputerowy, telefony komórkowe, stare fosforyzujące budziki, promienie rentgenowskie, terapeutyczne wykorzystanie substancji radioaktywnych w medycynie nuklearnej, niektóre przyrządy miernicze itd.

Uszkodzenia spowodowane promieniowaniem
Bez względu na miejsce zamieszkania człowiek zawsze był narażony na promieniowanie naturalne. Przy nowoczesnej technologii i zmniejszenia warstwy ozonowej jego dawki stale rosną.
Promienie zagrażają nam w coraz większym stopniu i musimy zadbać o działanie profilaktyczne, aby przeciwdziałać nim, ponieważ komórki człowieka są bardzo delikatne. Specjalna informacja zawarta jest w kodzie DNA mieszczącym się w jądrze komórki. Promieniowanie uszkadza te informacje i proces odnowy komórek. Najbardziej narażone są komórki, które często ulegają odnowie, np. komórki skóry, krwi i jelit. Przy silnym napromieniowaniu mogą nastąpić następujące dolegliwości: oparzenia, zaburzenia jelitowe i choroby krwi. Mogą one uszkodzić kod genetyczny. Po uszkodzeniu kodu komórki, mogą ulegać mutacji i tworzyć komórki nowotworowe lub, przy komórkach rozrodczych mogą doprowadzić do anomalii genetycznych płodu.
Organy ulegające uszkodzeniu poprzez promieniowanie radioaktywne zawarte w posiłkach lub w powietrzu: jod 131 uszkadza tarczycę, stront 90 może doprowadzić do anemii i białaczki, cez 134 i 137 może przedostać się do tkanki płucnej, najpierw jednak atakuje wątrobę i mięśnie, radioaktywny węgiel (karbon 14) może odkładać się w całym organizmie, radon uszkadza płuca, uran uszkadza nerki.

Ochrona przed promieniowaniem

Wszystkim nam zagraża narastająca aktywność promieniowania naturalnego. Dołączają do tego wybuchy jądrowe, promieniowanie aparatów rentgenowskich, telewizorów, komputerów, telefonów komórkowych, kuchenek mikrofalowych i wielu innych technologii XXI wieku. Dlatego nikomu nie da się uchronić przed tym promieniowaniem, jeśli nie podejmie określonych kroków. Aby uchronić się i zmniejszyć szkodliwe działanie promieniowania trzeba usunąć z organizmu lub z jego otoczenia możliwie wszystkie czynniki radioaktywne i zmniejszyć skutki jego oddziaływania. Łatwiej jest eliminować radioaktywne substancje niż leczyć skutki chorób wywołane przez nie.
Gdy substancja radioaktywna dostanie się do organizmu, to przenika zazwyczaj do :kości, tarczycy, płuc, nerek, jajników, jąder lub szpiku kostnego, a niektóra do przewodu pokarmowego. Dzięki właściwemu funkcjonowaniu jelit możemy wyrzucić ją z organizmu. Substancje, które opróżniają jelita to: pektyny (jabłka, pomarańcze, grejpfruty, jagody, winogrona), pochodzący z glonów i wodorostów błonnik pokarmowy, tlenek glinu (duża absorpcja toksyn). Dostarczanie odpowiedniej ilości wapnia (budulca kości) zmniejsza osadzanie się w nich strontu90. Niekorzystny wpływ promieniowania powoduje powstawanie wolnych rodników. Do ochrony przed tego rodzaju czynnikami są przeciwutleniacze. 

Temu zjawisku sprzyja jonizacja.




piątek, 18 sierpnia 2017

Pracoholizm - kolejna choroba cywilizacyjna?

Znalezione obrazy dla zapytania Pracoholizm - kolejna choroba cywilizacyjna?


Brak czasu na normalne życie. Zaniedbana rodzina, przyjaciele, zdrowie. Tylko praca, praca, praca... Oto symptomy pracoholizmu.

Termin karoshi, oznaczający śmierć na skutek przepracowania, stał się bardzo popularny w Japonii, gdzie problem pracoholizmu jest znaczący. Czy Polsce też to grozi? Nasi rodacy są coraz bardziej cenieni za pracowitość i zaangażowanie, nie tylko w kraju, ale i za granicą. Poza tym przeciętny Polak pracuje najdłużej w Europie, w sumie 41,6 godzin tygodniowo. Dla porównania Hiszpanie pracują około tylko 35,9 godziny tygodniowo, Irlandczycy - 37,9, natomiast Włosi 39,3 godzin. Nasuwa się pytanie, czy angażując się nadgorliwie w wykonywane obowiązki można doprowadzić się do skrajnego wyczerpania a w konsekwencji tego nawet do śmierci? Brzmi to przerażająco, jednak coraz częściej młodzi ludzie, wkraczając na ścieżkę kariery zawodowej tracą kontrolę nad ilością czasu poświęcanego pracy. Pracowitość zamienia się z biegiem czasu w pracoholizm, który powoli wyniszcza organizm.


Czym właściwie jest pracoholizm?

Mówiąc najprościej pracoholizm jest stanem uzależnienia od wykonywanej pracy, powodujący zaburzenie równowagi między istotnymi elementami życia codziennego. Granica rozdzielająca pracowitość od nałogu jest bardzo subtelna, łatwo ją przekroczyć nie zdając sobie z tego sprawy. Ludzie uzależnieni mają dystans do otaczającego świata, rodziny, przyjaciół. Tracą zdolność oddzielenia spraw osobistych od życia zawodowego.

Skąd się biorą pracoholicy?


W sidła nałogu popadają najczęściej osoby ambitne, lubiące rywalizować i wygrywać, które wysoko stawiają sobie poprzeczkę, za wszelką cenę dążą do osiągnięcia sukcesu i prestiżu społecznego. Skłonność do pracowania ponad miarę pracoholicy często wysysają z mlekiem matki. Są to dzieci rodziców, którzy skupiali się przed laty na rozwijaniu swojej kariery zawodowej i nie mieli wiele czasu dla swych pociech. Dziecko musiało się bardzo starać, żeby zwrócić ich uwagę i akceptację. Oczywiście musiało być też we wszystkim najlepsze – mieć najlepsze stopnie, najlepiej śpiewać, tańczyć lub malować, wygrywać każdą rywalizację, a często też realizować niespełnione marzenia rodziców, bo oni sami nie mieli na to czasu w młodości poświęcając się zawodowo. Z takich chorych ambicji właśnie rodzą się dzieci pracoholicy. Dorastają w przeświadczeniu, że ciągle trzeba pracować, by stać się lepszym. Przekłada się to na konieczność zaimponowania szefowi, zdobycia jego pochwały i uznania otoczenia, właśnie poprzez widoczne zaangażowanie w pracę. Później zakładają rodziny i zakodowane zachowania z dzieciństwa przenoszą do swoich domów, zaniedbując dzieci i swoich małżonków.

Nieraz uzależnienie od pracy przybiera formę ucieczki przed otaczającą rzeczywistością, pozwala zapomnieć o problemach życia codziennego, z którymi człowiek nie może, bądź nie chce sobie poradzić. Praca przysłania myśli o kryzysie w życiu uczuciowym, porażce, poczuciu osamotnienia. Ludzie traktujący pracę jako odskocznię są zwykle nieśmiali, niedowartościowani, a poprzez sukcesy w pracy starają się zrekompensować inne dziedziny życia, w których nie czują się spełnieni.

Jak wygląda uzależnienie od pracy?


Pracoholik jest perfekcjonistą, uważa, że nikt nie jest w stanie go zastąpić, bo tylko on potrafi wykonać określone zadania we właściwy sposób, nie potrzebuje od nikogo pomocy. Praca pochłania go do tego stopnia, że zapomina o innych, czasem bardzo banalnych czynnościach, np.: o konieczności zrobienia zakupów, albo zjedzenia posiłku. Zapomina też o ważnych uroczystościach rodzinnych, imieninach, urodzinach czy rocznicy ślubu. Często zabiera materiały do domu i zamiast spędzać czas z rodziną czy przyjaciółmi, nadrabia zaległości zawodowe. Nawet w dniach wolnych od pracy lub podczas urlopu nie potrafi o niej zapomnieć, zrelaksować się - po prostu odpocząć. Motto pracoholika brzmi „dzień wolny od pracy - to dzień stracony”; weekendy, więc ciągną się w nieskończoność, a wakacje to już prawdziwa męczarnia.

Uzależniony, w przeciwieństwie do zdrowej osoby, nie potrafi dzielić czasu na różne zajęcia, liczy się dla niego przede wszystkim praca, a rodzina, własne zainteresowania, hobby spychane są na dalszą pozycję, a z czasem całkowicie zostają wyeliminowane z harmonogramu zajęć. Na nic nie ma czasu i ciągle powtarza sobie, że nie można tracić czasu na błahostki.

Czy pracodawcy chętnie zatrudniają pracoholików?


Zwykle tak. Pozyskują, bowiem człowieka zaangażowanego, gotowego pracować po godzinach kosztem czasu wolnego i rodziny. Na takiego pracownika można zawsze liczyć, poświęci wszystko dla dobra firmy. Na dłuższą metę jednak pracoholik nie zawsze okazuje się dobrym pracownikiem. Jest perfekcjonistą, więc nie znosi sprzeciwu i poddawania w wątpliwość jego pomysłów; bywa też niezadowolony z efektów swojej pracy, ponieważ dąży do perfekcji i wydaje mu się, że można zrobić coś jeszcze lepiej. A pracodawcy lubią pracowników entuzjastycznie nastawionych do obowiązków służbowych.

Często też powtarza się prosty schemat. Pracoholik po pewnym czasie funkcjonowania na pełnych obrotach zaczyna czuć zmęczenie, przestaje czerpać satysfakcję z wykonywanych zadań, staje się mniej kreatywny i pomysłowy, pojawiają się dolegliwości zdrowotne oraz syndrom wypalenia zawodowego

Pracoholicy mile widziani w pewnych branżach
Pomimo to pracoholicy są chętnie zatrudniani w pewnych branżach, szczególnie na takich stanowiskach, jak:
*przedstawiciel handlowy;
*pośrednik ubezpieczeniowy;
*sprzedawca;
*w każdej działalności nastawionej na wynik.

Pracodawca stawia coraz wyżej poprzeczkę, a pracownik taki chętnie poświęca wszystko, żeby sprostać oczekiwaniom. Uzyskuje wciąż lepszy wynik, zbiera pochwały za pracowitość, jest stawiany innym za wzór, dostaje wyższą premię, lepszy samochód do dyspozycji, itp. Dopóki się nie wypali, wtedy jego wydajność spada i staje się bezużyteczny w firmie. Ale oto właśnie często chodzi pracodawcom, żeby wykorzystać jak najlepiej zapał i pomysłowość pracownika, wycisnąć ile się da. 

Dlatego pracoholicy są mile widziani.





czwartek, 17 sierpnia 2017

Stresy

Znalezione obrazy dla zapytania Stresy

Stres jest nieodzownym elementem prawidłowego funkcjonowania organizmu człowieka. 

Określony poziom natężenia stresu jest niezbędny i chroni przed uczuciem znużenia i znudzenia. Niebezpieczny dla zdrowia jest natomiast wysoki poziom stresu oraz stres przewlekły utrudniający codzienne funkcjonowanie.

Objawy stresu można podzielić na:
*Krótkotrwałe;
*Długotrwałe.
*Krótkotrwałe objawy stresu

Objawy krótkotrwałe są nieszkodliwe, ponieważ stres działający na krótką metę nie powoduje poważnych zaburzeń w funkcjonowaniu organizmu. Jednak osoby prowadzące tryb życia w przewlekłym stresie są narażone na poważne konsekwencje zdrowotne.

Objawy stresu występującego w krótkim okresie czasu poprzedzone są uwolnieniem adrenaliny z nadnerczy, będące wynikiem sytuacji stanowiącej zagrożenie. Jest to obraz tak zwanej gotowości do „walki”. Obejmują one m.in.:
*Suchość ust,
*Zwężenie źrenic
*Zimna skóra
*Zimne kończyny - dłonie i stopy
*Odczucie pobudzenia
*Przyspieszone bicie serca
*Przyspieszenie oddechu
*Potrzeba oddania moczu
*Centralizacja krążenia
*Wzrost aktywności gruczołów potowych
*Zwiększone napięcie mięśni.

Objawy obniżenia efektywności wykonywanych czynności.Przejawów tego stanu jest wiele, oto niektóre z nich:
*Zaburzenia koncentracji uwagi
*Zaburzenia pamięci
*Trudności w wykonywaniu czynności precyzyjnych
*Trudności w podjęciu decyzji

Utrata satysfakcji z wykonywanej pracy.Jeżeli pracownik traci chęć i zapał do pracy, nie czuje satysfakcji i celu jego pracy. Takie zachowanie jest często spowodowane wynikiem działania przewlekłego działania stresu na organizm. Składają się na to następujące objawy
*Negatywizm
*Pesymizm
*Zawężenie uwagi
*Zmniejszenie pewności siebie
*Generowanie negatywnych myśli
*Zmniejszenie lub utrata satysfakcji z pracy
*Postrzeganie sytuacji jako zagrożenia nie wyzwania
*Obniżenie zdolności radzenia sobie z trudnościami.
*Długotrwałe objawy stresu

Życie w ciągłym stresie niesie za sobą pewne anomalie w zachowaniu organizmu. Jeżeli stres działa w krótkim okresie czasu, to nie trzeba się bardzo martwić, bowiem wszystkie objawy powinny minąć wraz ze zniknięciem stresu. Większej uwagi wymagają jednak objawy stresu patologicznego, czyli tego, który działa destrukcyjnie na nasz organizm przez dłuższy okres czasu.
Charakterystyczne jest to, że im dłużej pozostajemy pod działaniem stresu, tym mniejszą mamy zdolność rozpoznawania go, więc warto szybko reagować.

Oto symptomy reakcji organizmu na stres, które powinny nas zaniepokoić. Trzeba pamiętać, że pojedyncze objawy rzadko kiedy są obrazem stresu patologicznego. Jeżeli natomiast stwierdzi się u siebie kilka z niżej wymienionych objawów oznacza to, że pora na relaks i ewentualną terapię.

Są one wynikiem długotrwałego i przewlekłego uwalniania adrenaliny. Jej wpływ na organizm ludzki w okresie stresu i zagrożenia jest mobilizujący i aktywizujący. W przypadku ciągłego działania dochodzi do licznych nieprawidłowości w funkcjonowaniu organizmu i jednocześnie zmniejsza reakcję organizmu w chwili zagrożenia.

Objawy zaburzenia zachowań emocjonalnych. Przewlekle działający na nasz organizm stres powoduje nie tylko zaburzenia w funkcjonowaniu organizmu ale również zaburzenia charakterologiczne i emocjonalne. Konsekwencją mogą być następujące stany emocjonalne:
*Lęk
*Niepokój
*Nerwice
*Frustracja
*Ospałość
*Kłopoty ze snem
*Rozdrażnienie
*Sięganie po leki
*Trudności ze spaniem
*Złe samopoczucie
*Tak zwana gonitwa myśli
*Uczucie przygnębienia i depresja.

Zaburzenia zachowań przez narastającym stresie.Zaburzenia zachowań, czyli zupełnie nienaturalne zachowania objawiają się przede wszystkim:
*Agresją
*Krytycyzmem
*Kłopotami z pamięcią
*Irytacja i podenerwowania
*Wrogie nastawienie do otoczenia
*Brakiem troski o własny wygląd
*Obniżeniem zdolności empatycznych
*Głośnym i szybkim sposobem mówienia
*Niezdolnością do koncentracji i podejmowania decyzji.

Pojedynczo pojawiające się wyżej wymienione objawy mogą być spowodowane nie tylko lekkim stresem, ale także chorobą, tremą czy innymi czynnikami.


Oceń stan swojego zdrowia - nastawienie psychiczne