piątek, 25 sierpnia 2017

Dlaczego nienawidzimy własnych ciał?

Znalezione obrazy dla zapytania Dlaczego nienawidzimy własnych ciał?

Koncentrowanie się na wyglądzie to kluczowy aspekt kobiecego doświadczenia. 

Dotyczy nawet pięcioletnich dziewczynek naśladujących swoje ukochane gwiazdy pop.
Wydaje się, że ta fiksacja to prawidłowość ludzkiej natury. I wszystkie jej podlegamy. W dowolnym momencie cyklu życia znajdziemy dowody naszego zaaferowania jedzeniem i wyglądem. Najnowsza moda wśród sławnych kobiet polega na odbywaniu porodu drogą cesarskiego cięcia w 36 tygodniu ciąży, co pozwala uniknąć przyrostu wagi związanego z ostatnim miesiącem ciąży, mimo że w rzeczywistości większość kobiet wcale nie przybiera wówczas na wadze (w każdym razie w ciągu ostatnich dwóch tygodni). Wpływ tego typu decyzji na matkę i noworodka sięga poza okres ciąży i porodu. Często zdolność kobiety do karmienia piersią zostaje zaburzona przez jej niepokój związany z własnym wyglądem i apetytem.

Rzecz jasna, każda świeżo upieczona mama chce zapewnić dziecku dobry start w życiu. Niestety, presja na szybki powrót do figury sprzed ciąży wprowadza niepokoje związane z jedzeniem w najwcześniejszą z relacji - karmienie noworodka. Wiele dzieci dorasta w niepewności co do własnego apetytu. Nie mają pojęcia, że jedzenie to coś, czego człowiek potrzebuje tylko wtedy, gdy jest głodny. Podstawowy mechanizm sterujący apetytem jest niedorozwinięty i otwiera drogę wpływowi stanów emocjonalnych na odżywianie.

Dezorientowanie naszych apetytów od dziesięcioleci pozostaje celem przemysłu spożywczego. Jego zyski rosną, kiedy może sprzedać nam więcej, równocześnie obniżając koszty produkcji, transportowania i magazynowania żywności. W ostatnich kilku dekadach przyzwyczaiłyśmy się do szerokiej dostępności stosunkowo taniej żywności, której większość zawiera stabilizatory, sztuczne aromaty i składniki przedłużające termin przydatności do spożycia. (…)

Czy chcemy, czy nie chcemy, nasze koszyki z zakupami stają się coraz pełniejsze, restauracje fast-food wyrastają jak grzyby po deszczu, podczas gdy inna wielka gałąź przemysłu spożywczego, produkcja żywności dietetycznej i preparatów wspomagających odchudzanie, pomnaża w nieskończoność zyski w poczuciu bezpieczeństwa, mając świadomość, że na 100 osób przechodzących na dietę, 97 procent będzie powracało po kolejnych porażkach.

Wart 40 miliardów dolarów przemysł dietetyczny zbija kapitał na poświątecznym i przedwakacyjnym rynku, składając nierealistyczne obietnice. Jednak nasze ciało ma naturalne mechanizmy do radzenia sobie z dodatkowym pożywieniem, którego sobie dostarczamy w różnych momentach w roku. Po prostu przyspiesza metabolizm, dopóki jego masa się nie ustabilizuje. Kiedy jemy mniej niż nasze ciało potrzebuje, nasza przemiana materii zwalnia, jak gdyby ochraniając nas przed skutkami głodu. Każda z nas ma ustalony punkt, do którego zmierza masa naszego ciała, wahając się w granicach kilku kilogramów. Jeżeli bez przerwy przy nim manipulujemy stale jedząc więcej, niż nasze ciało może przetworzyć, albo odchudzając się, „regulator” dostosowujący nasz metabolizm do pożywienia przestaje działać, albo zacina się na niskim poziomie. W ten sposób diety mogą owocować skutkami przeciwnymi do zamierzonych – przyrostem, zamiast spadkiem wagi. W rzeczywistości powtarzane często diety to jeden z najskuteczniejszych sposobów tycia.
Nie ma wątpliwości, że eksplozja otyłości jest powodem do zmartwienia. Ale czemu nasze rządy trąbią o epidemii, zamiast się skoncentrować na o wiele powszechniejszym, i często bardziej ukrytym zjawisku zaburzeń odżywiania, które dotykają tak wielu ludzi? To one stanowią prawdziwe społeczne zagrożenie zdrowotne.

Specjalistyczne publikacje wskazują, że to poziom sprawności, a nie ilość tłuszczu determinuje śmiertelność. Można być grubą, sprawną i zdrową. Tyrania szczupłości i przekonanie, że wszystkie powinnyśmy być tego samego rozmiaru jest nierealistyczne i niezdrowe. Jednak pragnienie dostosowania się do standardów i dostrzegania w lustrze w przybliżeniu tego samego, co widzimy na plakatach, w czasopismach i na ekranach, okazuje się zniewalające.

W szkolnych klasach na całym świecie dziewczynki wymieniają się sposobami na ograniczenie jedzenia, by naśladować doskonałe ciała, które nieustannie narzucają się im z teledysków, pokazów mody, czasopism i tablic reklamowych. W głębi duszy dziewczęta wiedzą, że te ciała nie do końca są prawdziwe, że zostały udoskonalone przez chirurgię, oświetlenie, kąt ustawienia obiektywu i cyfrowe manipulacje. Ale to nie ma znaczenia. Zalew obrazów przesączył się do świadomości wszystkich i zmienił sposób, w jaki postrzegamy nasze ciała.

Dzisiaj ciało nieomal definiuje sposób, w jaki wolno nam żyć. Jeżeli dziewczynki nie czują się dobrze we własnej skórze, niewiele rzeczy w ich życiu będzie się układać. Ciała są dla nich źródłem kłopotów i zmartwień. Operacja plastyczna to obecnie coś, na co niestety wiele dziewcząt czeka z niecierpliwością – wymarzony prezent na szesnaste urodziny.

W 1995 roku mieszkańcy Fidżi po raz pierwszy uzyskali dostęp do telewizji, transmitującej rozmaite programy amerykańskie. Tylko trzy lata później, w 1998 roku, 11,9 procent nastolatek przesiadywało z głową nad sedesem cierpiąc z powodu bulimii – schorzenia, o którym wcześniej nikt na Fidżi nawet nie słyszał. Jeśli się weźmie powyższe pod uwagę, jak również uwzględni 35 000 operacji plastycznych kobiecych nosów w Iranie (część tych nosów nigdy nie jest oglądana publicznie, bo tkwią pod hidżabem), Chinki, które poddają się łamaniu i rozciąganiu nóg, żeby uzyskać dodatkowe parę centymetrów wzrostu, Japonki, które mają się powszechnie za otyłe, nie sposób oprzeć się przekonaniu, że nienawiść do ciała to jeden z głównych towarów eksportowych zachodniego świata.

To, co wzajemnie wiąże ludzi w ramach globalnej wioski, to zdolność identyfikacji i wzajemnego rozpoznawania się poprzez konsumeryzm, a szczególnie poprzez marki, ubrania, jedzenie i muzykę. Na tym globalnym rynku również kształt ciała kobiety stał się marką, jej marką, jej kartą wstępu i biletem uprawniającym do zajmowania przestrzeni.

W miarę jak kobiety walczyły o poszerzanie sposobów istnienia i oddziaływania na świat, otrzymywały coraz bardziej homogeniczny i zdrobniały obraz kobiecości. Owszem, z pozoru króluje różnorodność, najnowsze kanony wyglądu są promowane przez modelki rozmaitych kolorów skóry. Jednak etniczna różnorodność jest w istocie ograniczona do małego przedziału typów fizycznych, z których wszystkie charakteryzują się chudą i wydłużoną architekturą ciała.

W ostatnich kilku latach ideał piękna się zdemokratyzował. A elitarna elegancja stała się bardziej powszechnie dostępna i odczuwana jako coś niezbędnego przez większą liczbę ludzi. 

Niestety, co smutne i zdumiewające, tej demokratyzacji towarzyszyło zawężenie ideału piękna.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Oceń stan swojego zdrowia - nastawienie psychiczne