Wielu penetratorów różnorakich grobowców umierało nagłą śmiercią w jakiś czas po tym, jak zwiedzili w tych czy innych celach czyjś grób. Podobnie było z grobowcem Tutenchamona, jednego z największych władców starożytnego Egiptu, który na przełomie wieków XIX i XX był poszukiwany przez wiele lat przez rzesze archeologów. Gdy wreszcie w 1922 r. został on znaleziony przez Howarda Cartera i przebadany, prawie wszyscy, którzy wielokrotnie i na długo wchodzili do grobowca, zmarli nagle w pełni sił twórczych w ciągu kilku lat. Wszystko to owiane było pewną mgiełką tajemniczości i zagadkowości. W końcu śmiertelność w tamtych czasach była wyższa niż jest teraz, więc wszystkie te zgony mogły być mimo wszystko przypadkowe, jednak raz wypowiedzianych przez zabobonne usta słów nic już nie było w stanie
zatrzymać: "Faraon się mści". Prasowa wrzawa wokół tego tematu w latach 20 i 30-tych, zrobiła więcej dobrego dla popularyzacji archeologii niż wiele uczonych ksiąg.
Podobnież było z królem Polski Kaziemierzem Jagiellończykiem:
Klątwa Jagiellończyka (na podstawie książki A.Święcha: "Grobowce, mikroby uczeni")
W kwietniu roku 1973, w związku z prowadzonymi pracami renowacyjnymi w Katedrze Wawelskiej postanowiono otworzyć w celach renowacyjnych i badawczych po 500 latach zamknięcia grobowiec Króla
Polski - Kazimierza Jagiellończyka. Prace zaczęto w atmosferze naukowego podniecenia i euforii, w końcu nie każdemu historykowi-archeologowi dane jest w ciągu swojego życia móc badać grobowiec wielkiego władcy po 500-set latach od pochówku. W jakie szaty był przyodziany? Jaką koronę miał na głowie? Jakie insygnia władzy? Jaki miecz? Tych i innych pytań nasuwały się setki.
Legendarny przekaz przestrzegał jednak wszystkich, którzy ośmieliliby się zakłócać spokój duszy króla, że spotka ich kara. Każdy z badaczy dobrze słyszał o klątwie Tutenchamona i o nagłych zejściach niektórych innych penetratorów grobowców w przeszłości. W sumie nikt nie brał tego do końca poważnie, jednak w czasie otwierania grobowca pewien strach był zdecydowanie wyczuwalny. Jeden z bohaterów w czasie
otwierania krypty powiedział podobno nawet przed wejściem: "Kto pierwszy wejdzie, pierwszy zejdzie".
Zanim przystąpiono do prac renowacyjnych pobrane zostały próbki do badań mikrobiologicznych. Pierwsze wyniki hodowli dały wynik negatywny. Nie stwierdzono żadnych drobnoustrojów i dano sygnał do wejścia z pracami pełną parą. Jednak po krótkim czasie pomyślano, żeby spróbować aktywować uśpione organizmy bodźcem termicznym. Ten zabieg dał nadspodziewane rezultaty. Na płytkach hodowlanych pojawiły się
obfite hodowle różnych bakterii i grzybów. Niektórych z nich nie udało się nawet sklasyfikować. Prace renowacyjne w krypcie trwały jednak dalej...
Pierwszy nagły zgon nastąpił równo w rok po otwarciu krypty. Kolejne dwa nastąpiły w ciągu najbliższych 4 miesięcy. Czwarty po kolejnym roku - w maju 1975. Wszyscy zmarli nagle - na zawał serca albo udar mózgu. Zmarli ludzie, którzy całym sercem i pasją oddani byli pracom renowacyjnym i historycznym naszego Wawelskiego Grodu. Po ich nagłym odejściu wielka się uczyniła pustka. Prac, które oni z takim entuzjazmem prowadzili, nikt już później nie kontynuował.
W ciągu 10 lat od otwarcia grobowca "ofiar" klątwy Jagiellończyka było piętnaście. Przyczyną tych zgonów mógł być najprawdopodobniej Aspergillus flavus, który oprócz nowotworów może wywoływać również
prawdopodobnie zawały, udary i być może inne choroby. Wszystko to jednak pozostanie w sferze spekulacji. Na pewno też nie wszystkie te osoby zmarły na skutek kontaktu z mikroflorą grobowca, a w
szczególności z olbrzymim stężeniem zarodników grzybiczych, jakie tam panowało.
zatrzymać: "Faraon się mści". Prasowa wrzawa wokół tego tematu w latach 20 i 30-tych, zrobiła więcej dobrego dla popularyzacji archeologii niż wiele uczonych ksiąg.
Podobnież było z królem Polski Kaziemierzem Jagiellończykiem:
Klątwa Jagiellończyka (na podstawie książki A.Święcha: "Grobowce, mikroby uczeni")
W kwietniu roku 1973, w związku z prowadzonymi pracami renowacyjnymi w Katedrze Wawelskiej postanowiono otworzyć w celach renowacyjnych i badawczych po 500 latach zamknięcia grobowiec Króla
Polski - Kazimierza Jagiellończyka. Prace zaczęto w atmosferze naukowego podniecenia i euforii, w końcu nie każdemu historykowi-archeologowi dane jest w ciągu swojego życia móc badać grobowiec wielkiego władcy po 500-set latach od pochówku. W jakie szaty był przyodziany? Jaką koronę miał na głowie? Jakie insygnia władzy? Jaki miecz? Tych i innych pytań nasuwały się setki.
Legendarny przekaz przestrzegał jednak wszystkich, którzy ośmieliliby się zakłócać spokój duszy króla, że spotka ich kara. Każdy z badaczy dobrze słyszał o klątwie Tutenchamona i o nagłych zejściach niektórych innych penetratorów grobowców w przeszłości. W sumie nikt nie brał tego do końca poważnie, jednak w czasie otwierania grobowca pewien strach był zdecydowanie wyczuwalny. Jeden z bohaterów w czasie
otwierania krypty powiedział podobno nawet przed wejściem: "Kto pierwszy wejdzie, pierwszy zejdzie".
Zanim przystąpiono do prac renowacyjnych pobrane zostały próbki do badań mikrobiologicznych. Pierwsze wyniki hodowli dały wynik negatywny. Nie stwierdzono żadnych drobnoustrojów i dano sygnał do wejścia z pracami pełną parą. Jednak po krótkim czasie pomyślano, żeby spróbować aktywować uśpione organizmy bodźcem termicznym. Ten zabieg dał nadspodziewane rezultaty. Na płytkach hodowlanych pojawiły się
obfite hodowle różnych bakterii i grzybów. Niektórych z nich nie udało się nawet sklasyfikować. Prace renowacyjne w krypcie trwały jednak dalej...
Pierwszy nagły zgon nastąpił równo w rok po otwarciu krypty. Kolejne dwa nastąpiły w ciągu najbliższych 4 miesięcy. Czwarty po kolejnym roku - w maju 1975. Wszyscy zmarli nagle - na zawał serca albo udar mózgu. Zmarli ludzie, którzy całym sercem i pasją oddani byli pracom renowacyjnym i historycznym naszego Wawelskiego Grodu. Po ich nagłym odejściu wielka się uczyniła pustka. Prac, które oni z takim entuzjazmem prowadzili, nikt już później nie kontynuował.
W ciągu 10 lat od otwarcia grobowca "ofiar" klątwy Jagiellończyka było piętnaście. Przyczyną tych zgonów mógł być najprawdopodobniej Aspergillus flavus, który oprócz nowotworów może wywoływać również
prawdopodobnie zawały, udary i być może inne choroby. Wszystko to jednak pozostanie w sferze spekulacji. Na pewno też nie wszystkie te osoby zmarły na skutek kontaktu z mikroflorą grobowca, a w
szczególności z olbrzymim stężeniem zarodników grzybiczych, jakie tam panowało.
W związku z zaistniałą sytuacją trzeba jednak postawić pytanie: Czy pojedynczy kontakt z wysokim stężeniem zarodników grzybiczych może doprowadzić po kilku latach do rozwinięcia się jakiejś poważnej choroby?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz