Wielu naukowców przekonuje o zbawczym wpływie wiary (nie tylko w sensie religijnym) na zdrowie. Z kolei wielu zawiedzionych bądź chcących przyspieszyć efekty terapii pacjentów rozważa skorzystanie z alternatyw takich jak hipnoza. Czy warto?
Historia hipnozy sięga zarania dziejów (przodowali zwłaszcza Sumerowie i Hebrajczycy oraz starożytna Grecja i Egipt). Trudno natomiast powiedzieć, żeby tak samo wyglądała za czasów plemion pierwotnych. Charakterystyczna była wiara w ukrytą w duszy człowieka moc potencjalnie silniejszą niż ówczesna medycyna, zaś w XVIII wieku popularne było dość niejasne dziś magnetyzowanie zwierzęce(np. Franciszek Mesmer, który najczęściej używał do tego własnych dłoni, co dało początek mniemaniu, że to sam hipnotyzer posiada tajemnicze zdolności). To dzięki sile sugestii, jaką prawdopodobnie nieświadomie wykorzystywał Mesmer, uzyskiwał on niezgorsze rezultaty i dlatego możemy uznawać go za prekursora hipnoterapii. Ponieważ jednak fizjologia człowieka niewiele zmieniła się na przestrzeni ostatnich 200 tys. lat, specyficzne właściwości transu hipnotycznego nie uległy przedawnieniu, a jego niezwykłość do dziś inspiruje wiele dziedzin kultury. Nas interesują bardziej nowożytne dzieje. Trzeba w tym miejscu dodać, że już pionierzy współczesnej psychologii, jak Wundt czy Freud, stosowali hipnozę, lecz nie jako naczelną metodę leczniczą.
Ciągle trwają naukowe spory w kwestiach definicyjnych. Najogólniej rzecz definiując hipnoza jest umysłowym stanem zmienionej świadomości , nie jest to jednak objaśnienie wyczerpujące, ponieważ podobny stan obserwujemy również w niektórych formach psychotycznych (np. w manii), dlatego dodajemy, że w ów stan wprowadza się człowieka za pomocą różnych, wyspecjalizowanych technik - i właśnie one wyróżniają hipnozę.
Jeśli termin hipnoza kojarzy ci się ze snem, kojarzysz właściwie: pochodzi on bowiem od greckich słów hipnos i Hypnos oznaczających odpowiednio sen i boga snu. Dlaczego sen? Bo hipnoza to stan "polegający na obniżeniu aktywności kory mózgowej przez wytworzenie hamowania sennego" ; dlatego mówi się, że hipnoza jest formą pośredniczącą między snem a jawą, ale nie jest żadnym z nich. Tym samym można powiedzieć, że każdy z nas wielokrotnie znajdował się w stanie hipnozy, przynajmniej w potocznym rozumieniu tego terminu. Do wejścia w pełną hipnozę konieczne są także pełna koncentracja intensyfikująca doznania, wzmożona sugestywność, głęboka relaksacja oraz odcięcie od niepożądanych bodźców zewnętrznych. Ponadto istnieją różne poziomy głębokości hipnozy, dzięki czemu w płynny sposób można przejść do stanu rzeczywistego snu.
Wydaje się to bardzo łatwe, stąd popularność podręczników do hipnozy (jak choćby wrocławskie wydawnictwo "Hipnoza dla początkujących" autorstwa Dariusza Marazka). Istotnie, w niepamięć odchodzą mityczne wręcz wierzenia, jakoby tylko hipnotyzer posiadał magiczną umiejętność wprowadzania innych w trans. Podejście terapeutyczne, ale i zdrowy rozsądek podpowiadają jednak, że ktoś - najlepiej ktoś kompetentny - powinien nadzorować wchodzenie w stan hipnotyczny, by móc w pełni wykorzystać jego możliwości.
W stanie hipnotycznym mamy do czynienia ze zmienioną świadomością. Jest to zjawisko dysocjacji. Jeden z najostrzejszych mechanizmów obronnych człowieka odnosi się do czasowego rozdzielenia modyfikacji cech osobowościowych bądź poczucia tożsamości, z czym wiązać się mogą zaniki pamięci, zaburzenia ruchu, trans, zmiany w percepcji.
Innym zjawiskiem towarzyszącym transowi hipnotycznemu jest z kolei tzw. ukryty obserwator. Chociaż w trakcie hipnozy to nasza podświadomość zaczyna się otwierać, a świadomość wycofuje, u osób jej poddanych zauważono między innymi sprzeciw wobec wykonywania poleceń sprzecznych np. z poczuciem moralności - fakt ten tłumaczy się zwykle tym, że pewna świadoma cząstka człowieka pozostającego w transie nadal funkcjonuje, w pewnym sensie kontroluje sytuację i może wpływać na zachowanie. Mówi się nawet o "podwójnej świadomości".
Powiem ci, że jesteś kurą, a ty zniesiesz jajko
To oczywisty truizm, ale o potędze hipnozy decyduje właśnie przemożny wpływ sugestii. "Kto nie wierzy w hipnozę i kto odczuwa własną śmieszność przy próbach jej stosowania, temu nigdy nie uda się wprowadzić w trans hipnotyczny" i od tych słów Antoniego Kępińskiego powinniśmy zacząć.
Istnieją różne techniki wprowadzania w stan hipnozy. Najczęściej stosuje się indukcję hipnotyczną lub aktywną mającą na celu wywołanie u osoby poddawanej sugestiom silnych wyobrażeń (dotyczących jakichś spokojnych czynności, jak leżenie na łące albo czynności aktywnych, przykładowo sportu, jeśli działają na kogoś relaksacyjnie) w zależności od wyniku rozmowy wstępnej. Niektórzy twierdzą, że aby zahipnotyzować człowieka wystarcza samo wpatrywanie się w konkretny punkt i wsłuchanie w miły głos hipnotyzera.
W zasadzie samo przekonanie o terapeutycznych skutkach transu lub możliwościach hipnotyzera może wywołać swoisty efekt placebo. Znane są nawet przypadki zasugerowanej śmierci (autosugestia).
Rzecz jasna nie każdego i nie zawsze można zahipnotyzować. Podatność na sugestię określa rosnąca 12-stopniowa stanfordzka skala podatności hipnotycznej. O dziwo, nie zależy ona od cech osobowości (co niejako kładzie kres powszechnym sądom, jakoby hipnozie ulegały jedynie osoby o wybujałej wyobraźni), lecz bardziej od stanu emocjonalnego hipnotyzowanego, jego wieku, umiejętności wchodzenia w bliskie relacje z terapeutą, a także woli i genów. Czasami stosuje się farmaceutyki i narkotyki, jak LSD. Nie zapominajmy też o osobach potrafiących uprawiać autohipnozę.
Nie wdając się w subtelności, zajmijmy się teraz tym, co wydaje się najistotniejsze.
Na swoich stronach internetowych rozmaici hipnotyzerzy oferują nam ulgę w uzależnieniach, chorobach psychosomatycznych, nerwicach, depresji, bólów różnego pochodzenia etc. Na ile można im wierzyć i czego się spodziewać w świetle najnowszych badań?
Ze względu na niezgodności badaczy co do samych mechanizmów hipnozy, zacznijmy od rzeczy sprawdzonych. Hipnoza odnosi zaskakujące skutki, jeśli chodzi o ból czasowy lub długotrwały. Od ponad 150-ciu lat z powodzeniem wykorzystuje się analgezję (znieczulicę) hipnotyczną. Jej skuteczność potwierdzają wszelkie ośrodki badań, dzięki czemu używa się jej przy operacjach, porodach, a w Stanach Zjednoczonych wśród przerażonych zabiegiem dentystycznym modna jest hipnodontoza. Jedna z teorii głosi, że w czasie transu zwiększa się wydzielanie endomorfin, inna, że niewrażliwość na ból to efekt modyfikacji w jego percepcji poprzez "uśpioną" świadomość zahipnotyzowanego. Uśmierzenie bólu za sprawą hipnoterapii mocno koreluje jednak z podatnością do reagowania na sugestie.
Na tym w gruncie rzeczy kończy się lista pewnych zastosowań hipnozy. Do rzadkości należy sytuacja, kiedy psychiatra przepisuje komuś seans hipnotyczny, bo i naukowcy zalecają sceptycyzm. Zresztą sami zahipnotyzowani zdają różne, niekiedy sprzeczne relacje z rezultatów transu i nie musi to zależeć jedynie od różnic indywidualnych w podatności hipnotycznej. Brak stuprocentowo przekonywających wyników o skuteczności tej formy pomocy osobom uzależnionym bądź cierpiącym na choroby psychosomatyczne nie pozwala zakwalifikować jej do zasadniczych metod leczenia. Może natomiast być składnikiem kompleksowej terapii.
W praktyce psychoterapeutycznej nieczęsto zdarza się, aby psycholog, nie mogąc poradzić sobie z dotarciem do głęboko ukrytych treści wypartych, zlecał hipnozę, choć przyznać trzeba, że sytuacja ulega zmianie (między innymi z powodu łatwości w dostępie do podświadomości w trakcie transu) i już studenci psychologii wielu ośrodków akademickich nauczani są podstaw hipnozy i jej zastosowania.
Musimy poruszyć przy tej okazji stosunkowo młodą dziedzinę, jaką jest hipnoza kliniczna. Ten uzupełniający terapię środek stosują psychoterapeuci po ukończeniu specjalistycznego kursu (prowadzi je m.in. Ministerstwo Zdrowia), a nakierowany jest przede wszystkim na objawy i nawyki, bo też - jak pisze Rex Steven Sikes, trener NLP - "Hipnoza sama z siebie nie zrobi nic. Nie jest lekarstwem". Wynika to z natury tego instrumentu. Zaznaczmy, że hipnoza kliniczna różni się istotnie od tego, co znamy z ekranu telewizora czy książek, a więc tego, co nazywamy hipnozą estradową/eksperymentalną. I tak, przykładowo, pani Danuta Marciniak-Maciejowska, psychoterapeuta i superwizor S.N. Psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, wykorzystuje hipnozę kliniczną także w walce ze schorzeniami psychotycznymi. Niemniej nadal brakuje pełnego uznania terapeutycznych właściwości hipnoterapii jeśli chodzi o zaburzenia osobowości, nerwice, czy inne często występujące problemy psychiczne. Nawet hipnoza zorientowana analitycznie w dalszym ciągu pozostaje w cieniu tradycyjnej psychoterapii i na razie nic nie wskazuje na to, by miała stać się powszechnie stosowana.
Pamiętając jednak, że najważniejsza jest motywacja, możemy korzystać z hipnozy na własną rękę. Z pewnością jest to doskonały sposób walki ze stresem, choć nie możemy tu specjalnie liczyć na usunięcie jego przyczyn, co stanowi koronną wadę tej metody. Ale chociaż wszyscy próbujemy odcinać od pseudonauki - jak mawia przysłowie - wiara czyni cuda.
Fakty i mity
Czy można nie wyjść z hipnozy?
Nie. Ponadto wyprowadzenie z transu jest łatwiejsze niż zahipnotyzowanie.
Czy zahipnotyzowany wykona każde polecenie?
Mit. Zahipnotyzowany może w każdej chwili odmówić wykonania polecenia.
Czy można zostać zahipnotyzowanym wbrew własnej woli?
Kolejny mit. Nikogo nie można zahipnotyzować wbrew jego woli.
Czy podatność na hipnozę jest dziedziczna?
Istnieją dowody na to, że jest to możliwe.
Historia hipnozy sięga zarania dziejów (przodowali zwłaszcza Sumerowie i Hebrajczycy oraz starożytna Grecja i Egipt). Trudno natomiast powiedzieć, żeby tak samo wyglądała za czasów plemion pierwotnych. Charakterystyczna była wiara w ukrytą w duszy człowieka moc potencjalnie silniejszą niż ówczesna medycyna, zaś w XVIII wieku popularne było dość niejasne dziś magnetyzowanie zwierzęce(np. Franciszek Mesmer, który najczęściej używał do tego własnych dłoni, co dało początek mniemaniu, że to sam hipnotyzer posiada tajemnicze zdolności). To dzięki sile sugestii, jaką prawdopodobnie nieświadomie wykorzystywał Mesmer, uzyskiwał on niezgorsze rezultaty i dlatego możemy uznawać go za prekursora hipnoterapii. Ponieważ jednak fizjologia człowieka niewiele zmieniła się na przestrzeni ostatnich 200 tys. lat, specyficzne właściwości transu hipnotycznego nie uległy przedawnieniu, a jego niezwykłość do dziś inspiruje wiele dziedzin kultury. Nas interesują bardziej nowożytne dzieje. Trzeba w tym miejscu dodać, że już pionierzy współczesnej psychologii, jak Wundt czy Freud, stosowali hipnozę, lecz nie jako naczelną metodę leczniczą.
Ciągle trwają naukowe spory w kwestiach definicyjnych. Najogólniej rzecz definiując hipnoza jest umysłowym stanem zmienionej świadomości , nie jest to jednak objaśnienie wyczerpujące, ponieważ podobny stan obserwujemy również w niektórych formach psychotycznych (np. w manii), dlatego dodajemy, że w ów stan wprowadza się człowieka za pomocą różnych, wyspecjalizowanych technik - i właśnie one wyróżniają hipnozę.
Jeśli termin hipnoza kojarzy ci się ze snem, kojarzysz właściwie: pochodzi on bowiem od greckich słów hipnos i Hypnos oznaczających odpowiednio sen i boga snu. Dlaczego sen? Bo hipnoza to stan "polegający na obniżeniu aktywności kory mózgowej przez wytworzenie hamowania sennego" ; dlatego mówi się, że hipnoza jest formą pośredniczącą między snem a jawą, ale nie jest żadnym z nich. Tym samym można powiedzieć, że każdy z nas wielokrotnie znajdował się w stanie hipnozy, przynajmniej w potocznym rozumieniu tego terminu. Do wejścia w pełną hipnozę konieczne są także pełna koncentracja intensyfikująca doznania, wzmożona sugestywność, głęboka relaksacja oraz odcięcie od niepożądanych bodźców zewnętrznych. Ponadto istnieją różne poziomy głębokości hipnozy, dzięki czemu w płynny sposób można przejść do stanu rzeczywistego snu.
Wydaje się to bardzo łatwe, stąd popularność podręczników do hipnozy (jak choćby wrocławskie wydawnictwo "Hipnoza dla początkujących" autorstwa Dariusza Marazka). Istotnie, w niepamięć odchodzą mityczne wręcz wierzenia, jakoby tylko hipnotyzer posiadał magiczną umiejętność wprowadzania innych w trans. Podejście terapeutyczne, ale i zdrowy rozsądek podpowiadają jednak, że ktoś - najlepiej ktoś kompetentny - powinien nadzorować wchodzenie w stan hipnotyczny, by móc w pełni wykorzystać jego możliwości.
W stanie hipnotycznym mamy do czynienia ze zmienioną świadomością. Jest to zjawisko dysocjacji. Jeden z najostrzejszych mechanizmów obronnych człowieka odnosi się do czasowego rozdzielenia modyfikacji cech osobowościowych bądź poczucia tożsamości, z czym wiązać się mogą zaniki pamięci, zaburzenia ruchu, trans, zmiany w percepcji.
Innym zjawiskiem towarzyszącym transowi hipnotycznemu jest z kolei tzw. ukryty obserwator. Chociaż w trakcie hipnozy to nasza podświadomość zaczyna się otwierać, a świadomość wycofuje, u osób jej poddanych zauważono między innymi sprzeciw wobec wykonywania poleceń sprzecznych np. z poczuciem moralności - fakt ten tłumaczy się zwykle tym, że pewna świadoma cząstka człowieka pozostającego w transie nadal funkcjonuje, w pewnym sensie kontroluje sytuację i może wpływać na zachowanie. Mówi się nawet o "podwójnej świadomości".
Powiem ci, że jesteś kurą, a ty zniesiesz jajko
To oczywisty truizm, ale o potędze hipnozy decyduje właśnie przemożny wpływ sugestii. "Kto nie wierzy w hipnozę i kto odczuwa własną śmieszność przy próbach jej stosowania, temu nigdy nie uda się wprowadzić w trans hipnotyczny" i od tych słów Antoniego Kępińskiego powinniśmy zacząć.
Istnieją różne techniki wprowadzania w stan hipnozy. Najczęściej stosuje się indukcję hipnotyczną lub aktywną mającą na celu wywołanie u osoby poddawanej sugestiom silnych wyobrażeń (dotyczących jakichś spokojnych czynności, jak leżenie na łące albo czynności aktywnych, przykładowo sportu, jeśli działają na kogoś relaksacyjnie) w zależności od wyniku rozmowy wstępnej. Niektórzy twierdzą, że aby zahipnotyzować człowieka wystarcza samo wpatrywanie się w konkretny punkt i wsłuchanie w miły głos hipnotyzera.
W zasadzie samo przekonanie o terapeutycznych skutkach transu lub możliwościach hipnotyzera może wywołać swoisty efekt placebo. Znane są nawet przypadki zasugerowanej śmierci (autosugestia).
Rzecz jasna nie każdego i nie zawsze można zahipnotyzować. Podatność na sugestię określa rosnąca 12-stopniowa stanfordzka skala podatności hipnotycznej. O dziwo, nie zależy ona od cech osobowości (co niejako kładzie kres powszechnym sądom, jakoby hipnozie ulegały jedynie osoby o wybujałej wyobraźni), lecz bardziej od stanu emocjonalnego hipnotyzowanego, jego wieku, umiejętności wchodzenia w bliskie relacje z terapeutą, a także woli i genów. Czasami stosuje się farmaceutyki i narkotyki, jak LSD. Nie zapominajmy też o osobach potrafiących uprawiać autohipnozę.
Nie wdając się w subtelności, zajmijmy się teraz tym, co wydaje się najistotniejsze.
Na swoich stronach internetowych rozmaici hipnotyzerzy oferują nam ulgę w uzależnieniach, chorobach psychosomatycznych, nerwicach, depresji, bólów różnego pochodzenia etc. Na ile można im wierzyć i czego się spodziewać w świetle najnowszych badań?
Ze względu na niezgodności badaczy co do samych mechanizmów hipnozy, zacznijmy od rzeczy sprawdzonych. Hipnoza odnosi zaskakujące skutki, jeśli chodzi o ból czasowy lub długotrwały. Od ponad 150-ciu lat z powodzeniem wykorzystuje się analgezję (znieczulicę) hipnotyczną. Jej skuteczność potwierdzają wszelkie ośrodki badań, dzięki czemu używa się jej przy operacjach, porodach, a w Stanach Zjednoczonych wśród przerażonych zabiegiem dentystycznym modna jest hipnodontoza. Jedna z teorii głosi, że w czasie transu zwiększa się wydzielanie endomorfin, inna, że niewrażliwość na ból to efekt modyfikacji w jego percepcji poprzez "uśpioną" świadomość zahipnotyzowanego. Uśmierzenie bólu za sprawą hipnoterapii mocno koreluje jednak z podatnością do reagowania na sugestie.
Na tym w gruncie rzeczy kończy się lista pewnych zastosowań hipnozy. Do rzadkości należy sytuacja, kiedy psychiatra przepisuje komuś seans hipnotyczny, bo i naukowcy zalecają sceptycyzm. Zresztą sami zahipnotyzowani zdają różne, niekiedy sprzeczne relacje z rezultatów transu i nie musi to zależeć jedynie od różnic indywidualnych w podatności hipnotycznej. Brak stuprocentowo przekonywających wyników o skuteczności tej formy pomocy osobom uzależnionym bądź cierpiącym na choroby psychosomatyczne nie pozwala zakwalifikować jej do zasadniczych metod leczenia. Może natomiast być składnikiem kompleksowej terapii.
W praktyce psychoterapeutycznej nieczęsto zdarza się, aby psycholog, nie mogąc poradzić sobie z dotarciem do głęboko ukrytych treści wypartych, zlecał hipnozę, choć przyznać trzeba, że sytuacja ulega zmianie (między innymi z powodu łatwości w dostępie do podświadomości w trakcie transu) i już studenci psychologii wielu ośrodków akademickich nauczani są podstaw hipnozy i jej zastosowania.
Musimy poruszyć przy tej okazji stosunkowo młodą dziedzinę, jaką jest hipnoza kliniczna. Ten uzupełniający terapię środek stosują psychoterapeuci po ukończeniu specjalistycznego kursu (prowadzi je m.in. Ministerstwo Zdrowia), a nakierowany jest przede wszystkim na objawy i nawyki, bo też - jak pisze Rex Steven Sikes, trener NLP - "Hipnoza sama z siebie nie zrobi nic. Nie jest lekarstwem". Wynika to z natury tego instrumentu. Zaznaczmy, że hipnoza kliniczna różni się istotnie od tego, co znamy z ekranu telewizora czy książek, a więc tego, co nazywamy hipnozą estradową/eksperymentalną. I tak, przykładowo, pani Danuta Marciniak-Maciejowska, psychoterapeuta i superwizor S.N. Psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, wykorzystuje hipnozę kliniczną także w walce ze schorzeniami psychotycznymi. Niemniej nadal brakuje pełnego uznania terapeutycznych właściwości hipnoterapii jeśli chodzi o zaburzenia osobowości, nerwice, czy inne często występujące problemy psychiczne. Nawet hipnoza zorientowana analitycznie w dalszym ciągu pozostaje w cieniu tradycyjnej psychoterapii i na razie nic nie wskazuje na to, by miała stać się powszechnie stosowana.
Pamiętając jednak, że najważniejsza jest motywacja, możemy korzystać z hipnozy na własną rękę. Z pewnością jest to doskonały sposób walki ze stresem, choć nie możemy tu specjalnie liczyć na usunięcie jego przyczyn, co stanowi koronną wadę tej metody. Ale chociaż wszyscy próbujemy odcinać od pseudonauki - jak mawia przysłowie - wiara czyni cuda.
Fakty i mity
Czy można nie wyjść z hipnozy?
Nie. Ponadto wyprowadzenie z transu jest łatwiejsze niż zahipnotyzowanie.
Czy zahipnotyzowany wykona każde polecenie?
Mit. Zahipnotyzowany może w każdej chwili odmówić wykonania polecenia.
Czy można zostać zahipnotyzowanym wbrew własnej woli?
Kolejny mit. Nikogo nie można zahipnotyzować wbrew jego woli.
Czy podatność na hipnozę jest dziedziczna?
Istnieją dowody na to, że jest to możliwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz