wtorek, 2 listopada 2010

Uczmy się od Chińczyków.

Chińska medycyna jest najskuteczniejsza tam, gdzie medycyna Zachodu najczęściej zawodzi - w schorzeniach przewlekłych.

Lekarz z Zachodu powiedziałby, że nic pani nie dolega, ale to nieprawda - orzeka doktor Nan Lu, specjalista od tradycyjnej chińskiej medycyny z nowojorskiej dzielnicy Chinatown. Dr Lu właśnie zbadał mój język i zmierzył mi tętno w różnych miejscach ciała. Diagnoza brzmi: z mojego serca "wycieka energia". - A serce rządzi umysłem - wyjaśnia Lu. - Za dużo pani myśli. To dlatego nie może pani zasnąć.

Mam wrażenie, jakbym była u chiromanty czy innego wróżbity, ale objawy, które opisał chiński lekarz, zgadzają się co do joty z moimi odczuciami. Zdaniem doktora Lu potrzebna mi będzie akupunktura, qigong (chińska odmiana jogi), medytacje, zmiana diety i leki ziołowe. Dostaję receptę na trzy rodzaje mieszanek ziołowych zawierających skórki zielonej pomarańczy, korzeń lukrecji i dziesiątki innych egzotycznych składników. Obiecuję, że wrócę na lekcję qigongu. Akupunktura? Zastanowię się.

Ludziom Zachodu tradycyjna chińska medycyna może się wydawać mało naukowa. Współczesna nauka zaczyna sprawdzać, czy stare sposoby leczenia, ujęte ponad 2 tys. lat temu w "Żółtej cesarskiej klasycznej księdze medycyny wewnętrznej", rzeczywiście działają. We wrześniu w Pekinie odbyła się konferencja, na którą zjechało 1,5 tys. naukowców z 28 krajów. Wspólnie przedstawili ponad tysiąc prac, w których ocenili bezpieczeństwo i skuteczność tradycyjnych chińskich terapii. Z badań tych wynika, że chińska medycyna jest najskuteczniejsza tam, gdzie medycyna Zachodu najczęściej zawodzi - w przewlekłych schorzeniach. - Ale nawet w Chinach nikt nie mówi po wypadku samochodowym: "Zawieźcie mnie do zielarza" - wyjaśnia dr David Eisenberg, dyrektor Instytutu Oshera przy Harwardzkiej Akademii Medycznej. Ale Chińczycy często szukają tradycyjnych leków na nawracające migreny, artretyzm, objawy menopauzy, chroniczne problemy z trawieniem, a nawet nieuleczalne przypadki raka.

Wnioski płynące z badań prezentowanych na konferencji są tak obiecujące, że zachodni naukowcy zaczęli szukać w Chinach nowych terapii. Po dwóch tysiącach lat te dwa różne systemy myślenia i podejścia do chorego znajdują wspólny język.

Ze wszystkich chińskich terapii największą uwagę zachodnich uczonych przyciągnęła akupunktura. Sprawdzano jej wpływ na schorzenia od astmy po dzwonienie w uszach. Najmocniejsze dowody uzyskano na to, że akupunktura przynosi ulgę w bólu i nudnościach. Badania dowodzą, że nakłuwanie wzmaga wydzielanie endorfin - substancji produkowanych przez sam organizm. Najwyraźniej sprzyja też wydzielaniu w mózgu serotoniny, która odpowiada za dobre samopoczucie.

Na wrześniowej konferencji dr Han Jisheng z Uniwersytetu w Pekinie zaprezentował badanie, z którego wynika, że akupunktura jest w stanie zmniejszyć nawet głód narkotykowy. W badaniu wzięło udział 611 Chińczyków uzależnionych od heroiny i przebywających na odwyku. Akupunktura i stymulacja prądem o niskim napięciu zmniejszyła do mniej niż 80 proc. liczbę tych, którzy po dziewięciu miesiącach wracają do nałogu. Zwykle powraca do niego niemal 100 proc. chińskich narkomanów.
Uczeni przyznają jednocześnie, że nie rozszyfrowali mechanizmu działania akupunktury. Próbują zatem wyjaśnić, dlaczego 2 tysiące punktów wykorzystywanych w akupunkturze, a leżących na meridianach, czyli kanałach, którymi przepływa energia, ma tak istotne znaczenie. Lekarze z Zachodu od dawna mówią, że meridiany nie mają nic wspólnego z żadną strukturą anatomiczną, taką jak np. system nerwowy. A jednak akupunktura działa.

Łatwiejszą i bezpieczniejszą odmianą akupunktury jest akupresura, czyli uciskanie palcami punktów akupunkturowych.

Być może klucz do tej tajemnicy znalazła dr Hélene Langevin z uniwersytetu w Vermont. W grudniu Biuletyn Amerykańskiego Stowarzyszenia Patologów "The Anatomical Record" opublikuje wyniki jej najnowszych badań, z których wynika, że punkty nakłuć zwykle mieszczą się w okolicach, gdzie tkanki łączne są najgrubsze. - Tkanka łączna tworzy sieć biegnącą przez ciało - mówi dr Langevin. Taka tkanka zawiera też wiele zakończeń nerwowych, co wyjaśniałoby, dlaczego np. igła wbita w prawą rękę wpływa na stan lewego barku.
Chińskie zielarstwo to oddzielny problem dla badaczy. Zachodnie testy tworzone są z myślą o badaniu pojedynczego leku. Tymczasem chińskie medykamenty to mieszanki wielu ziół. - Chińska medycyna to nie mecz tenisowy, gdzie mamy naprzeciwko siebie dwóch graczy: chorobę i lek - wyjaśnia dr Lu. - To raczej mecz piłki nożnej z wieloma graczami, z których każdy ma inną rolę.
Jedne zioła to napastnicy, inne to pomocnicy, mający zwiększyć skuteczność tych pierwszych. Jeszcze inne preparaty mogą ograniczać toksyczne skutki uboczne. Czasami dopiero połączenie ziół lub ich składników daje odpowiedni efekt. Dr Gary K. Schwartz z Ośrodka Badań nad Rakiem Memorial Sloan-Kettering bada ziele huang lian, które traktowane jest jako potencjalny lek na raka. Ziele zawiera siedem głównych składników i 30 pobocznych. W laboratorium substancje te niszczą komórki rakowe. 

Pytanie tylko, czy będą równie skuteczne w leczeniu chorych.
.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Oceń stan swojego zdrowia - nastawienie psychiczne