Przegapiliśmy moment, kiedy ... w przemyśle farmaceutycznym zatarła się granica między medycyną a szarlatanerią. Wierzymy, że każdy lek pomaga, a producenci bez skrupułów wykorzystują naszą wiarę.
Na każdą dolegliwość jedna pigułka - to motto naszej cywilizacji. Leki przeciw nadmiernej ruchliwości u dzieci i przeciw depresji. Na zwiększenie pragnień seksualnych i zmniejszenie obwodu bioder. Leki na uśmiech i dobre samopoczucie.Życie bez pigułek wydaje się niemożliwe.
W Stanach Zjednoczonych w ubiegłym roku lekarze wypisali 3,4 mld recept - to daje powyżej 10 na każdą kobietę, mężczyznę i dziecko. Pacjenci kupili leki o wartości 216 mld dolarów - to jedna trzecia wszystkich wydatków Amerykanów na żywność. Francuzi, wydając na leki 460 dolarów na osobę rocznie, zażywają najwięcej leków w Europie. Mniej więcej tyle, ile przeznaczają na spożycie wina. Polacy też nie zostają w tyle - w konsumpcji antybiotyków wspięliśmy się już na piąte miejsce w Europie. Pieniądze przeznaczane na leki, choć znacznie mniejsze niż w innych krajach rozwiniętych, są u nas największą pozycją w ochronie zdrowia. W ubiegłym roku było to ponad 13 mld złotych. Na tym globalnym szaleństwie zarabiają w sposób oczywisty firmy farmaceutyczne. Ich zyski to efekt znakomicie zorganizowanej machiny promocyjno-reklamowej. Także utajniania wyników pewnych niewygodnych badań i korumpowania lekarzy. Lobbowania wśród polityków - by przepisy były korzystne dla firm farmaceutycznych, niekoniecznie zaś dla obywateli...
Do Wydziału Monitorowania Niepożądanych Działań Produktów Leczniczych wpływa od lekarzy zaledwie 200-300 raportów rocznie o działaniu ubocznym preparatów. (Dla porównania - w Wielkiej Brytanii zgłasza się rocznie ponad 22 tysiące informacji na ten temat). Nasi lekarze boją się, że to oni zostaną uznani za winnych kłopotów chorego i posądzeni o brak wiedzy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz